Gumowcami w burmistrza. Awantura w urzędzie

7060

Jasień Agresja i przepychanka. Do poważnej awantury doszło w gabinecie zastępcy burmistrza Jasienia Katarzyny Łuczyńskiej.

Petentka, Elżbieta G. przyszła bez zapowiedzi do urzędu w czwartek (14 grudnia) około ósmej rano. Przyniosła w reklamówce gumowce. Rzuciła nimi na środek gabinetu burmistrza. Zaczęła się głośno awanturować.

– Była strasznie agresywna, zaczęła mi machać rękami przed oczami – opowiada burmistrz Łuczyńska – Stanowczo powiedziałam, że jak się nie uspokoi, to zadzwonię po policję – podkreśla.

Prośba na nic się zdała. Burmistrz podeszła więc do biurka, chciała zadzwonić na policję. Petentka nie chciała do tego dopuścić. Miała uderzyć urzędniczkę w ramię i wyrywać telefon. Burmistrz chciała wyjść z gabinetu i poprosić sekretarkę, żeby ta wezwała policjantów. Nie mogła jednak, bo agresorka miała ją popychać.

Awanturę usłyszały urzędniczki. Dwie weszły do gabinetu. Nakazały petentce wyjść. Ta posłuchała i trzaskając drzwiami, wyszła. Przyjechała policja. Funkcjonariusze spisali notatkę. Później burmistrz Łuczyńska założyła zeznania. Urzędniczki, które były świadkami zajścia, też.

Działka bez drogi dojazdowej

Przypomnijmy. O sprawie pisaliśmy już dwukrotnie. Elżbieta i Przemysław G. kilkanaście lat temu kupili od prywatnego właściciela działkę blisko skrzyżowania z ul. Sienkiewicza w Jasieniu, drogą na Lisią Górę i obwodnicą. Mieszkają pod lasem, zajęli się sprzedażą ryb. Działkę pomiędzy ich nieruchomością a obwodnicą rok temu kupił od tego samego właściciela inwestor – miejscowy przedsiębiorca. Buduje tam firmowe obiekty.

Droga, z której dotychczas korzystali państwo G. i klienci, którzy do nich przyjeżdżali na zakupy, została odcięta. Poprzedni właściciel działek, który sprzedał je państwu G. i przedsiębiorcy zapewnia, że droga nigdy nie była publiczna.

– Drogę wysypałem na własnym terenie. Tu były grunty rolne. Państwo G. widzieli co kupują, ale nauczyli się z niej korzystać – tak przez zasiedzenie, więc po co mieli robić drogę? Przez kilkanaście lat mogli to zrobić. Trzeba było wówczas interweniować w gminie. Zbudzili się, jak zostało to sprzedane – tłumaczy.

Sprzedawca działek podkreśla, że państwo G. mają jeszcze dwie drogi dojazdowe. Jedna biegnie wzdłuż rzeczki Makówki, a druga wzdłuż lasu.

Gmina zaczęła właśnie doprowadzać do przejezdności tę drugą. Niestety spadł śnieg, zrobiły się roztopy. Prace zostały przerwane. Droga jest w fatalnym stanie. Samochody grzęzną, klienci nie mają jak dojechać. To musiało przelać czarę goryczy. Elżbiecie G. prawdopodobnie puściły nerwy.

Stan zagrożenia

Burmistrz Andrzej Kamyszek jest na zwolnieniu lekarskim. Niedawno przeszedł zawał. Prawdopodobnie wróci do pracy przed końcem roku. Problem spadł na zastępcę – Katarzynę Łuczyńską.

– Ta pani bez przerwy dzwoni, wyzywa urzędników, grozi, nie daje nikomu pracować. Nie dzwoni jak normalny człowiek, krzyczy. Nie da sobie nic powiedzieć – tłumaczy burmistrz Łuczyńska. – Wyciągnęłam rękę, robię wszystko, żeby pani G. pomóc. Nie da się jednak zrobić wszystkiego w tydzień czy miesiąc. Ale ta pani musi zrozumieć, że kupiła działkę od prywatnego właściciela, a nie od gminy. Nie miała do niej drogi dojazdowej – podkreśla.

Burmistrz Łuczyńska zapewnia, że Elżbietę G. „po ludzku rozumie”. Po awanturze ma jednak obawy.

– Czuję się zagrożona. Pracownicy urzędu też. Ja na to nie pozwolę – kwituje.

Paweł Skrzypczyński