LUBSKO | Z Robertem Ściłbą, trenerem i zawodnikiem Budowlanych Lubsko, dotychczasowym pracownikiem, a od 14 maja dyrektorem Ośrodka Sportu
i Rekreacji w Lubsku, rozmawia Andrzej Buczyński.
Jest pan sportowcem, który nie boi się rywalizacji i nowych wyzwań, więc spokojnie podjął się pan kolejnego, jakim jest funkcja dyrektora OSiR-u?
– Może nie tak spokojnie, ale faktem jest, że sport nauczył mnie rywalizacji i walki, ale tylko walki fair play. Nie raz podejmowałem wyzwania sportowe, a teraz spróbuję czegoś nowego w życiu zawodowym.
OSiR zna pan jak własną kieszeń.
– Zgadza się. Pracuję tu niemalże dziewięć lat. Przeszedłem chrzest bojowy na każdym obiekcie, a jest ich tu sześć. Mamy boiska, halę sportową, zalewy Karaś i Nowiniec. Na każdym praktycznie pracowałem, a zaczynałem od podstaw, od dbania o te obiekty. Każdy z nich ma – że tak powiem – różne obciążenie, w zależności od pory roku. Zimą więcej się dzieje w hali sportowej, a teraz, w okresie wiosennym i letnim, wszyscy wychodzą na zewnątrz, dlatego musimy zadbać bardziej o boiska trawiaste. Niedługo ruszy kąpielisko na Nowińcu. Obiekty są różne, różna jest specyfika pracy na każdym z nich, ale dzięki temu oferta sportowo-rekreacyjna dla mieszkańców miasta i gminy jest bardziej urozmaicona.
Specyfikę pracy znam, podobnie jak całą kadrę OSiR-u, z którą jestem praktycznie na stopie koleżeńskiej.
Obejmuje pan nowe stanowisko, ale nadal będzie pan pracował w tym samym zespole.
– Kadra pozostaje taka ka sama, zostają kierownicy, dziewczyny w biurach, chłopaki na obiektach. Pani dyrektor zapewniła mnie, że służyć będzie pomocą, a na pewno – szczególnie na początku – taka pomoc będzie mi potrzebna. Do tej pory byłem człowiekiem od działania, a teraz będę musiał również zająć się tak zwaną biurokracją. Na szczęście nie zostawi mnie na lodzie. Tym bardziej, że niedługo przed nami duża impreza, jaką są Dni Lubska.
Pracował pan również przy organizacji imprez.
– Jakiś czas temu charakter mojej pracy trochę się zmienił. Dyrektor Maria Łaskarzewska zaufała mi i powierzyła trochę bardziej wymagające obowiązki, takich jak organizacja imprez sportowych i rekreacyjnych, czy koordynowanie rozgrywek na szczeblu gminnym i powiatowym.
Nie wahał się pan z przyjęciem nowej propozycji.
– Przełożeni dali mi trochę czasu do namysłu. Wiadomo, że jest to stanowisko tymczasowe, a przez to sytuacja jest trochę skomplikowana. Dużo nad tym myślałem, ale ostatecznie podejmę tą rękawicę i zobaczymy, jak to wszystko wyjdzie. Jest to też duże wyróżnienie dla mnie. Cieszę się, że ktoś dostrzega moją pracę. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę,
że każde tego typu wyróżnienie niesie za sobą dodatkowe obowiązki. To, że stanowisko jest tymczasowe, dla mnie niczego nie zmienia – tak jak do tej pory, tak i teraz, będę się starał pracować jak najlepiej.
Pomimo zmian kadrowych, OSiR cały czas funkcjonuje.
– Obiekty są zadbane. Prowadzimy wiele przedsięwzięć, które są właściwie już na stałe wpisane do rocznego kalendarza imprez. Jest coroczna gala sportu. Organizujemy amatorskie rozgrywki piłkarskie i siatkarskie. Mamy przedszkoliadę, zajączka wielkanocnego, ferie z OSiR-em i inne. To wszystko było i nadal
będzie. Mam nadzieję, że jest to pozytywnie odbierane przez nasze społeczeństwo, bo jesteśmy tutaj po to, aby pracować dla ludzi. Jako pracownicy OSiR-u
zdajemy sobie z tego sprawę
i myślę, że wychodzi to dobrze. Chciałbym, żeby tak było dalej.
Jest pan trenerem i jednocześnie zawodnikiem. Liczy się pan z realnym zagrożeniem spadku Budowlanych do klasy okręgowej?
– Pozostało jeszcze siedem kolejek i do końca wierzę w utrzymanie w czwartej lidze. Chciałbym, żeby Budowlani pozostali, bo jest to fajna liga dla promocji naszego miasta i dla rozwoju zawodników.
Ostatnio podejmowaliście u siebie lidera tabeli, Wartę Gorzów, która wprawdzie mecz wygrała strzelając bramkę w końcówce meczu, ale zdaniem wielu Budowlani rozegrali bardzo dobry mecz. Jednak z tym bywa różnie.
– Najbardziej boli mnie to, że jesteśmy takim typowym zespołem bardzo amatorskim. Jeżeli mówi mi zawodnik, że wyjeżdża na majówkę, to nie jestem go w stanie zatrzymać. Tak było w meczu z Krosnem, na który wziąłem nawet jednego zawodnika z ligi amatorskiej i dwóch z naszego zaplecza z B-klasy, bo inaczej nie zebrałbym drużyny. Tak to wygląda brutalnie. Na mecz z Wartą udało mi się zebrać dobrą kadrę. Gdyby cały czas była taka, to jesteśmy w stanie powalczyć, ale jeśli nie, to niestety. Po zakończeniu sezonu będzie można porozmawiać o tym, jak wygląda sytuacja, ale jest kiepska.
Im wyższa liga, tym większe pieniądze. Nie wydaje się możliwym, żeby Budowlanych nagle stać było na wzmocnienie drużyny kilkoma mocnymi zawodnikami.
– Na pewno nie jest to możliwe, bo sytuacja naszej gminy jest znana. Pod względem finansowym jest ciężko.
Macie ciągle w składzie zawodników, którzy posiadają trzecioligowe doświadczenie.
– Zostało ich trzech, pozostali poodchodzili po spadku do czwartej ligi. Praktycznie cały zespół się zmienił. Zawodnicy odchodzili nawet w trakcie ubiegłorocznego sezonu czwartoligowego. Jako trener nie jestem w stanie stworzyć takiego piłkarskiego monolitu, bo jest zbyt duża rotacja kadrowa. Teraz jedziemy na ważny mecz do Witnicy, ale już zapowiada się, że takiego składu jak na Wartę, nie uda się zebrać. Jeden zawodnik wyjechał do pracy, drugi na studia. Będę ich musiał zastąpić zawodnikami mniej doświadczonymi. Tak to wygląda. Jeśli chcemy dużo wymagać od zawodników, to trzeba też im coś zaoferować w zamian, a my niestety tego nie robimy. Nie można cały czas opierać się tylko na pasji zawodników, bo to w pewnym momencie się kończy. Lubsko jest fajnym miastem do życia, ale to za mało dla studentów, którzy chcą się rozwijać. Ludzie wyjeżdżają. Tak jak na przykład bracia Bondarenko, z których jeden jest w Legii Warszawa, a drugi studiuje medycynę w Łodzi. Takie są koleje rzeczy i dlatego też jako trener borykam się z problemami kadrowymi.
Może czasem trzeba zrobić krok w tył, żeby później ruszyć naprzód? Gdyby Budowlani jednak spadli, to w obecnym kształcie byliby na pewno dobrą drużyną klasy okręgowej, a co za tym idzie – kibice mieliby więcej frajdy z wygranych swojej drużyny.
– Zgadzam się z tym krokiem w tył, ale obawiam się też takiej sytuacji, że w razie spadku może opuścić nas jeszcze kilku wartościowych zawodników. To mogłoby stworzyć dużą lukę nie do zastąpienia. A to z kolei mogłoby doprowadzić do problemów nawet w okręgówce. Każda degradacja jakoś ludzi demotywuje i odchodzą. Już to przeżyłem na własnej skórze po spadku z trzeciej ligi. Natomiast z obecną kadrą, taką jaką mieliśmy na mecz z Wartą, na pewno bylibyśmy czołowym zespołem w okręgówce. Ale czas pokaże.
—————————————————-
Lech Jurkowski, burmistrz Lubska
– Robert Ściłba miał pewne obawy, czy sobie poradzi, ale jest człowiekiem ambitnym, młodym i kreatywnym. Wykazał się od strony sportowej i organizacyjnej. Ważne, że dotychczasowa dyrektor Maria Łakarzewska wesprze go, przynajmniej na początku. Razem współpracowali, więc myślę, że Robert Ściłba jest odpowiednią osobą na to stanowisko.
Były różne koncepcje osób, ale nie było łatwo znaleźć kogoś, nawet z zewnątrz, kto przyjdzie na siedem miesięcy. Dyrektorem Ośrodka Sportu i Rekreacji jest obecny starosta Janusz Dudojć. W zależności od tego, jak potoczą się wybory, może wrócić do pracy na stałe, albo nawet na kilka dni i wnioskować o kolejny urlop na następną kadencję. Dlatego dla takiego dyrektora na zastępstwo to nic pewnego. Mając cztery czy pięć lat, to jest czas żeby się wykazać na tym stanowisku. Próbowałem rozeznać jakby rynek osób, ale osoby które gdzieś tam pracują, nie porzucą swojej pracy na tak krótki okres.
Pan Robert ma dużo obowiązków, pracuje, prowadzi drużynę i za jego wyborem przemawiało to, że jest z tego środowiska. Zna wszystkich pracowników i ma
już zbudowane z nimi jakieś relacje. Jako trener ma też pewne predyspozycje menadżerskie i będzie potrafił ludźmi kierować. Ma do tego wysokie kwalifikacje. Myślę, że lepszej osoby byśmy nie znaleźli.