ŻARY | Opakowania po jedzeniu i napojach walają się na leśnych parkingach. Czy jest ktoś w stanie wytłumaczyć, dlaczego to wszystko leży na ziemi, gdy metr dalej stoi śmietnik? Czy to złośliwość, kompletny brak poszanowania wspólnego dobra, czy może zwyczajna głupota? Leśne miejsca postojowe są potrzebne i bardzo dobrze spełniają swoją rolę.
Wystarczy chwilę poobserwować. Z lasu wychodzi czteroosobowa rodzina. Dwójka małych dzieci biegnie ścieżką. Spacer na łonie natury. Wsiadają do samochodu i odjeżdżają. Za chwilę parkuje kolejny samochód. Wysiada mężczyzna w stroju sportowym. Po krótkiej rozgrzewce biegnie w stronę lasu. Jeszcze nie zniknął całkiem wśród liści, gdy do parkingu podjechało dwóch nastolatków na rowerach. Usiedli na ławce, pogadali trochę i pojechali dalej. To tylko kilka przykładów potwierdzających, że takie miejsca mają sens.
Leśna restauracja
Wygląda na to, że hamburgery, frytki, hotdogi i inne tego typu posiłki kupowane na wynos, najlepiej smakują w lesie. Skąd taki wniosek? Wystarczy spojrzeć na śmieci leżące przy ławkach. Część z nich jest w śmietniku, czyli można normalnie korzystać z uroków lasu i zostawić po sobie porządek. Jest to jak najbardziej wykonalne i nawet nie za trudne. Jednak dla niektórych to chyba ponad siły – wyrzucić papier do kosza.
Romantyczny las
Do lasu przyjeżdżają też głodni miłosnych uniesień, o czym świadczą porozrzucane opakowania po prezerwatywach. Nie same oczywiście. Im też towarzyszą papierki i kubki po kawie. Skoro te miejsca są tak piękne, czy nastrojowe, to nie lepiej pozostawić je w należytym porządku, żeby następnym razem przyjechać do czystego miejsca?
Odpowiedź wydaje się oczywista, ale nie dla wszystkich, jak widać. Śmieci w lesie to ciągły problem Leśnicy borykają się z tym nie od dziś. – Las jest udostępniony dla społeczeństwa, do celów rekreacyjnych, turystycznych, edukacyjnych i aby można było z tego korzystać, praktycznie co roku wykonujemy kolejne miejsca postojowe – mówi nadleśniczy Jan Lesser. – Ale różni ludzie z tego korzystają – przyjedzie stu i nie zostawi ani papierka, a przyjedzie jeden i wysypie cały bagażnik z samochodu.
Na sprzątanie różnego typu odpadów wyrzucanych w lasach Nadleśnictwo Lipinki wydaje rocznie około stu tysięcy złotych. A nie są to tylko papierki. Od pady komunalne, wielkogabarytowe, części samochodów, beczki po olejach. Niektórzy po prostu traktują las, jak wysypisko śmieci, za które nie trzeba płacić. Są tacy, którzy mają wręcz pretensje do służb leśnych, że w lasach leżą śmieci. Tyle, że to nie leśnicy śmiecą. Jak podkreśla Jan Lesser, można wysprzątać wszystko dokładnie, a za dwie godziny znów ktoś naśmieci. I tak w kółko. Niektórych „leśnych bałaganiarzy” udaje się namierzyć. Takich leśnicy karają mandatami. Na szczęście dewastacje zdarzają się coraz rzadziej. Pod tym względem – można powiedzieć – dbamy o to, co służy nam wszystkim. Gdyby jeszcze nie było tych śmieci…
Andrzej Buczyński