ŻARY | Nie oszukujmy się. Żarski Rynek nie będzie tętnił życiem, bo te czasy już minęły. Jeszcze ciągle wiele osób wspomina, jak to po Rynku i deptaku tuptało tak wielu mieszkańców na raz. Oczywiście! Tak było dawno temu, jak jeszcze działał Pewex, gdzie można było wejść i poczuć klimat zachodniej cywilizacji. Wtedy to większość wszystkich sklepów w mieście kumulowała się w centrum. I w butikach po sąsiedzku.
Ale dziś handlowe centrum miasta to przede wszystkim ul. Lotników, Artylerzystów, Ułańska, okolice Katowickiej… i jeszcze inne ulice. Centrum miasta nie jest już centrum handlowym. To normalne zjawisko. Nie dzieje się tak tylko i wyłącznie w Żarach. Naturalny trend… I nic tego nie zmieni. Jeździcie na zakupy to zielonogórskiego Fokusa? Przecież macie żarski Rynek i deptak… Jeśli ktoś ma ulubiony sklep na deptaku, to i tak do niego pójdzie. Dobry towar, miła obsługa, dobra cena. Pójdzie, kupi co potrzebuje, wróci do domu i nie będzie się kręcił wokół ratusza, żeby sztucznie „ożywiać” Rynek swoją obecnością. Bo po co?
Ożywianie centrum miasta w deklaracjach burmistrzów to z reguły obietnice, których moim zdaniem nie da się zrealizować. Burmistrz Edyta Gajda też chce ożywiać. Postawiła na „małe imprezy” w Rynku. Nie mam pojęcia, jak jakaś impreza, zorganizowana raz kiedyś na kilka godzin, miałaby spowodować, że mieszkańcy Żar będą łazić wokół ratusza w tę i nazad, najlepiej codziennie od rana do nocy? Co można w ten sposób uzyskać? Nic. Raczej popsuć to, co fajnie działało. Burmistrz Gajda w imię „ożywiania” przeniosła tegoroczny miejski Dzień Dziecka z parku przy Al. JPII pod ratusz. „Ożywił” się Rynek na kilka godzin. Tyle że dzieci nie chciały skakać po betonie, rodzice i dziadkowie rozpaczliwie szukali cienia, bo akurat żar lał się z nieba. Efekt ożywiania centrum? Żaden. Nie powstała żadna nowa kawiarnia. Wszyscy rozeszli się do domów i po imprezie. A w parku przy Al. Jana Pawła II, gdzie wcześniej organizowano imprezę dla dzieci, gdzie jest trawa i cień drzew, może by dłużej posiedzieli i lepiej się bawili. Burmistrz przeniosła też koncert z parku pod ratusz. Słyszałem opinię młodzieży, że nie idą, bo nie będą się tam cisnąć na betonie.
Niektórzy mieszkańcy mają marzenia… W Rynku powinno być mnóstwo lokali gastronomicznych, ogródków, kawiarni, żeby mieli gdzie posiedzieć i dopiero wtedy byłoby tam gwarno, nader ożywiono wręcz. Tylko, że jest tych lokali… przecież mnóstwo. Co tu jeszcze ożywiać??? Rynek to dzisiaj burgery, kebab, lokal z obiadami domowymi. Kilka metrów na wschód od Rynku mamy restaurację, pizzerię i kawiarnię. Na deptaku z kolei sushi, pizzę, dwie lodziarnie, w tym jedną z kawą i deserami. Czego zatem wam, narzekaczom na „ludzkie pustki” w centrum, brakuje? Odpowiem. Brakuje was!!! Niech każdy zada sobie jedno, tylko jedno, ale za to bardzo ważne pytanie. Ile razy w ostatnim miesiącu poszedłeś na obiad do żarskiego lokalu? Ile razy w tym roku poszedłeś na deptak na lody? Raz? I chcesz, aby ktoś otworzył kolejny lokal, żebyś tam przyszedł raz w roku i zostawił 10 zł, albo nawet nie?
Wszystkim, którzy marzą o tym, aby żarski Rynek wyglądał jak w Krakowie, polecam od zawsze… założenie własnej działalności gospodarczej i otwarcie kawiarenki, restauracji, lodziarni, pubu. Ożywiajcie!!!! Prawda jest taka, że żaden biznes nie przetrwa bez klientów. Dokładanie do interesu to plajta murowana. Gospodarka wolnorynkowa ma swoje prawa. Otwórz własny biznes i zapłać prawie 2000 zł ZUSu, zatrudnij pracownika za 5 tysięcy, albo dwóch za 10 tysięcy. Zapłać za wynajem lokalu i media. Musisz na to zarobić. Jeśli w żarskich lokalach byłyby takie tłumy, że ustawiałyby się kolejki przed wejściem, to zaraz ktoś by otworzył kolejny lokal. Tak to działa!!! Sztuczne manipulowanie gospodarką, jak za komuny, jakoś się nie sprawdziło. Przeniesienie koncertu z parku pod ratusz ma taki sens, jak koszenie trawy betoniarką. Można próbować… tylko po co? Żaden nowy biznes dzięki temu nie powstał i nie powstanie.
W ekonomii jest popyt, podaż, a nie pobożne życzenia. Wiem co mówię, bo od 8 lat prowadzę własną działalność gospodarczą. Wiem co mówię, bo przez ponad 17 lat byłem urzędnikiem i znam sprawy z tej perspektywy. Wiem co mówię, bo regularnie odwiedzam żarskie lokale i tym samym wspieram ich działalność. Ty też wspierasz, czy tylko narzekasz na „umieranie” żarskiej starówki? Robisz zakupy w sklepikach na deptaku, czy tylko chcesz, żeby było ich więcej? Wyjdziesz wieczorem na spacer po żarskiej starówce, czy tylko chcesz, żeby inni za ciebie tam chodzili? Żeby „ożywić” centrum.
Andrzej Buczyński