Póki co, wszystko wskazuje na to, że od czerwca chorzy z rejonu lubskiego nie znajdą już na miejscu pomocy medycznej po godzinie 18 w dni powszednie oraz w weekendy i święta. Jak zwykle, sprawa rozbija się o pieniądze.
W razie choroby, która bezpośrednio nie zagraża życiu i nie wymaga wezwania pogotowia ratunkowego, w dni powszednie udajemy się po poradę do lekarza rodzinnego. Jednak po godzinach pracy przychodni szukamy pomocy w placówkach świadczących usługi nocnej i świątecznej opieki medycznej.
Po wprowadzeniu tak zwanej sieci szpitali, obowiązek zapewnienia takiej pomocy pacjentom spadł na lecznice powiatowe – w przypadku powiatu żarskiego jest to “Szpital na Wyspie”. Jednak Narodowy Fundusz Zdrowia podzielił ten teren na dwa obszary – żarski i lubski. W pierwszym przypadku pieniądze na ten cel otrzymuje żarski szpital. Jeśli chodzi o Lubsko, to NFZ ogłosił dodatkowy konkurs na takie świadczenia. Od piętnastu lat zajmowało się tym “Pogotowie Żarskie”, jednak jak twierdzi szefowa pogotowia Krystyna Gretkierewicz, pieniądze zaproponowane przez NFZ przestały wystarczać na prowadzenie tej działalności, a oczywistym jest, że z własnej kieszeni nikt nie będzie dokładał. Obecna umowa wygasa ostatecznie z końcem maja bieżącego roku.
Brakuje 20 tys. miesięcznie
NFZ proponuje stawkę 46 tysięcy złotych na miesiąc. W pierwszej chwili może się to wydawać sporo, ale jeśli przyjrzymy się bliżej, to już przestaje być różowo. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że do konkursu nikt nie przystąpił. Gdyby był to dochodowy interes, świadczeniodawcy waliliby drzwiami i oknami. A tu chętnych nie ma.
Do tej pory “Pogotowie Żarskie” jakoś sobie z problemem radziło. Świadcząc usługi pogotowia ratunkowego, nocna i świąteczna opieka działa w tym samym budynku, dzięki temu koszty są mniejsze, niż gdyby to było w odrębnym obiekcie. Jednak pewne wymogi trzeba spełnić. Na dyżurze musi być lekarz, pielęgniarka oraz karetka, która same też nie jeździ. Nocą, w weekendy i święta nikt nie będzie pracował za niskie stawki. I nie ma się co dziwić. Wyjazdy do pacjentów, paliwo, przeglądy, sprzęt, czy leki – to też kosztuje. W ocenie szefowej “Pogotowia Żarskiego”, aby móc spokojnie prowadzić taką działalność, kontrakt z NFZ powinien być wyższy o około 20 tysięcy.
Skąd ta różnica
W opinii Krystyny Gretkierewicz, nocna i świąteczna opieka w Lubsku jest niedofinansowana. W 2012 roku kontrakt wynosił 42 tys. złotych, a po sześciu latach proponuje się 4 tys. więcej. Jednak w tym czasie zarobki i inne koszty znacznie wzrosły. Poza tym NFZ płaci jakby od ilości mieszkańców. Lekarz, pielęgniarka i karetka to standard na obszarze obejmującym do 50 tys. osób. Jednak fundusz płaci jedynie za 30 tys. mieszkańców, chociaż wymogi są identyczne, jak przy 50 tysiącach. Ale lekarzowi nie płaci się wynagrodzenia od ilości przyjętych pacjentów, tylko za ilość godzin, jakie przepracował.
– W miesiącu potrzeba 3,5 etatu pielęgniarki, 3,5 etatu lekarza i 3,5 etatu kierowcy i to bez urlopów – wylicza Krystyna Gretkierewicz – Proszę mi pokazać lekarza, który przyjdzie na taki dyżur za mniej niż 50 złotych za godzinę, a 500 godzin lekarskich daje już kwotę 25 tys. miesięcznie. W tym momencie robimy to jakby trochę w czynie społecznym, w takich warunkach nie można normalnie funkcjonować – dodaje.
Będzie więcej pieniędzy?
Na razie NFZ zaproponował stawkę identyczną, jak w roku ubiegłym. Krystyna Gretkierewicz zapewnia, że będzie jeszcze negocjować z funduszem, chociaż nic nie wskazuje na to, żeby kwoty nagle miały znacznie wzrosnąć. Jeśli zostaną na takim samym poziomie, “Pogotowie Żarskie” zrezygnuje z prowadzenia nocnej i świątecznej opieki dla pacjentów w Lubsku. Zapewne w takiej sytuacji NFZ ogłosi kolejny konkurs, jednak do ostatniego nikt inny nie przystąpił. Ostatecznie chorzy będą musieli poczekać do rana i udać się do lekarza rodzinnego, albo pojechać do Żar.
Andrzej Buczyński