Żarski dramat parkingowy. Ale czyja to wina?

1506
fot. Andrzej Buczyński

ŻARY | To taki zwykły dzień powszedni, czwartek, 10 lutego 2022 r., koło południa. Zadanie z kategorii prawie niewykonalnej brzmi… zaparkuj auto w centrum miasta.

To jest problem. Parkingi pełne, a trafić na wolne miejsce to czasem jak wygrana na loterii. Można trafić na moment, gdy ktoś akurat wyjeżdża z parkingu i wtedy taką sytuację trzeba chyba traktować w kategorii szczęścia lub daru od losu. Ale co właściwie jest problemem? Za mało miejsc parkingowych? Gdy niedawno miasto „ucywilizowało” kawałek dziurawego terenu przed urzędem pracy, to i tak pojawiały się głosy, że lepiej tam drzewo jakieś posadzić. Inny teren, na tyłach starostwa – przez lata dziurawy i błotnisty – i tak cały czas zastawiony był autami. Kiedy powstał tam normalny parking, to pojawiły się głosy, że „betonoza”. Parkingu między pałacem a starostwem też kiedyś nie było. Dziś jest, cały zapchany. Pod katedrą aut tyle, jakby codziennie była pasterka. Kaczy Rynek pełen aut, jakby tam akurat promocja na kaczki była. I tak można jeszcze długo wymieniać…

Oczywiście, dawno minęły już czasy, gdy po Żarach majestatycznie krążyły trzy syrenki na krzyż, dwie warszawy i jeden maluch. Aut jest coraz więcej. Jeden samochód w rodzinie to przecież za mało. Ale nie ma się czemu dziwić, skoro auto można kupić za kilka wypłat 500+. I nikt nikomu nie zabroni mieć nawet dziewięciu aut, o ile ich nie ukradł. Posiadanie a używanie, to dwie różne kwestie. Natomiast warto chyba się zastanowić, czy aby na pewno zawsze i wszędzie trzeba jechać autem? Czy jedna kartka formatu A4, którą trzeba dostarczyć do ratusza, musi być wieziona autem? No dobrze, czasem leje jak z cebra, ale czasem nie leje, a parkingi w centrum i tak zapchane. Szczęśliwi użytkownicy rowerów i motocykli – ich nigdy nie dotknie dramatyczna sytuacja życiowa pod tytułem „nie ma gdzie zaparkować”. Jest też inne rozwiązanie żarskiego dramatu parkingowego w centrum, banalnie proste… spacerek. Przecież z osiedla „muzyków” można spokojnie dojść do ratusza w około 20 minut, nawet szybciej. To nie jest duże miasto. A skoro teoretycznie „wszędzie jest blisko”, to może nie zawsze trzeba korzystać z samochodu? Przy okazji trochę ruchu, tak dla zdrowia. Ale trzeba chcieć. Tylko tyle i aż tyle. Czasem, owszem, musimy coś szybko załatwić, ale czy zawsze wszystko można tłumaczyć „pośpiechem”? Czy aby nie lenistwem raczej? Potem u niektórych przyjdzie refleksja i zapiszą się na siłownię, czy inny fitness. Tymczasem tuptanie jest darmowe.

Holenderskie podejście do rowerów raczej szybko nam nie grozi. Ale oni mieli auta w czasach, gdy w Polsce na samochód czekało się w kolejce przez lata. Widocznie, nie wszyscy jeszcze nacieszyli się tym, że teraz samochód można po prostu kupić. Tu mały „ukłon” w stronę tych, którzy twierdzą, że za komuny było fajnie. Szczególnie tych, którzy nie żyli jeszcze w tamtych czasach, a mimo to, tak właśnie twierdzą. W Żarach pojawiły się jakiś czas temu miejskie rowery. I są używane, głównie przez młodzież. Tak na marginesie, kto i kiedy wpadł na pomysł, że dzieci do szkoły trzeba koniecznie zawozić autem? Co więcej, zjawisko to stało się powszechne. Z jednej strony mamy przez to nadwagę małolatów, a z drugiej – korki na ulicach. Ktoś kiedyś rzucił pomysł, aby w centrum wybudować parking wielokondygnacyjny. No tak… pomijając koszty takiej inwestycji, ani to proekologiczne, ani prozdrowotne.

A jak pod względem parkingowym w typowy czwartek wygląda centrum Żar? To widać na poniższych zdjęciach.

Andrzej Buczyński