Nowy wygląd, nowe usługi, ale zawsze też czegoś brakuje

4506
Szpital na Wyspie zmienia oblicze na bardziej eleganckie i nowoczesne. fot. Andrzej Buczyński

ŻARY | Z Jolantą Dankiewicz, prezes Szpitala Na Wyspie, o dalszych inwestycjach, nowościach i liczeniu pieniędzy rozmawia Andrzej Buczyński.

Jolanta Dankiewicz, prezes Szpitala na Wyspie. fot. Andrzej Buczyński

Plac budowy na terenie szpitala to widok, który już nie zaskakuje.
– Szpital nieprzerwanie prowadzi inwestycje. Za chwilę zostanie ogłoszony przetarg na kolejny, czwarty etap prac w rozbudowywanym Pawilonie nr 2 . W ramach przetargu wyłoniony zostanie wykonawca, który przeprowadzi część robót wykończeniowych
w nowym budynku, czyli szpachlowanie, szlifowanie, malowanie, położenie płytek, podwieszane sufity, instalacja oświetlenia.

Ale budynek nie zostanie jeszcze całkowicie ukończony?
– Do końca roku zostanie wykończony cały parter. Będziemy mogli przenieść tam wszystkie komórki organizacyjne, które świadczą usługi w zakresie diagnostyki, czyli laboratorium, pracownię tomograficzną i USG. Obecnie laboratorium pracuje w parterowym budynku po magazynach, stojącym przed centralnym wejściem do szpitala, pracownia tomograficzna w budynku mieszczącym geriatrię i oddział wewnętrzny, a rentgen w budynku głównym. W nowych pomieszczeniach znajdzie się również miejsce na aptekę i pracownie endoskopowe. Liczę na to, że uda się to przeprowadzić jeszcze w grudniu.

Co będzie do zrobienia w przyszłym roku?
– Pozostanie nam jeszcze ułożenie glazury w łazienkach, montaż urządzeń sanitarnych i podłogi w salach i ciągach komunikacyjnych. To będzie etap ostatni. Prace wykończeniowe musieliśmy podzielić na dwie części, ponieważ dysponujemy obecnie kwotą dwóch milionów złotych i zrobimy za tyle ile się da.

Na zewnątrz główny budynek prezentuje się elegancko.
– Elewacja została wykonana nie tylko ze względów estetycznych. Mamy nadzieję, że da to także wymierne oszczędności, jeśli chodzi o koszty ogrzewania. Mamy w planach złożenie wniosku na tak zwaną mikrokogenerację. Pozwoli to nam na przetwarzanie paliwa, z którego korzystamy – czyli gazu ziemnego – w taki sposób, że sami będziemy wytwarzać energię elektryczną. W miesiącach letnich nie będziemy musieli po prostu kupować prądu. To urządzenie będzie też nam służyło, jako agregat prądotwórczy. Ponieważ kogenerator wymaga chłodzenia, czego efektem będzie podgrzewanie wody, zaoszczędzimy także i na tym. Wniosek złożymy do urzędu marszałkowskiego i liczymy, że uda nam się pozyskać dofinansowanie ze środków unijnych na ten cel w wysokości 85 procent wartości projektu.

Rozpoczęły się prace również na placu przy wjeździe na teren szpitala.
– Przekładamy kostkę, żeby wyrównać ten teren. Niestety, nie stać nas na razie na całkowitą wymianę nawierzchni. Inwestycję tę finansuje powiat żarski. Dojazd jest ważny. Poza tym brakuje nam miejsc parkingowych. Po przeprowadzce laboratorium mamy zamiar wyburzyć parterowy budynek po nim i zyskać miejsce na dodatkowy parking. Szpital leczy wielu pacjentów więc przyjeżdża sporo odwiedzających, poza tym pracownicy dojeżdżający do pracy, samochody sanitarne, a także inni użytkownicy – szkoła wyższa i hospicjum, dla wszystkich nie starcza miejsc parkingowych.

Jak wygląda sprawa podwyżek płac dla pracowników?
– Ostatnie podwyżki dla pielęgniarek i personelu medycznego miały miejsce 1 lipca. We wrześniu będzie zwiększony dodatek tzw. „ministerialny”. Do 15 sierpnia jesteśmy zobowiązani wykazać wszystkie pielęgniarki i ratowników medycznych. Pieniądze na ten cel otrzymamy z Narodowego Funduszu Zdrowia.

Od października ubiegłego roku zmienił się sposób finansowania szpitali przez NFZ. Jak to się sprawdza w przypadku Szpitala Na Wyspie?
– Pierwszym okresem rozliczeniowym był ostatni kwartał 2017 roku. Drugi obejmował pierwsze półrocze 2018, a obecnie weszliśmy już w trzeci okres. Udało nam się wykonać założenie ryczałtowe. Nawet otrzymaliśmy minimalnie więcej środków, ale w związku z tym musimy też wykonać więcej procedur. Nie jest to łatwe. Oddziały muszą się napracować, żeby zdobyć odpowiednią ilość punktów, która pozwoli szpitalowi zachować wysokość kwoty ryczałtowej.

To znaczy, że jest lepiej?
– Procedury medyczne są zbyt nisko wycenione. Tak było zawsze. Jest o tyle lepiej, że pieniądze dostajemy z góry. Obecnie rozliczenia przeprowadza się po zakończeniu całego okresu, który trwa pół roku. Żeby zachować wysokość ryczałtu musimy wykonać minimum 98 procent jego wartości. Fundusz dokonuje weryfikacji wykonanych przez szpital procedur i jeśli wszystko się zgadza, to otrzymujemy mniej więcej takie same pieniądze w kolejnym okresie rozliczeniowym, lub wyższe – jeśli NFZ dysponuje środkami, a szpital wypracuje takie procedury powyżej założenia ryczałtowego. Jeśli nie wykonamy limitu, to istnieje ryzyko, że Fundusz ograniczy nam środki do rzeczywistego wykonania.

Ale pacjentów chyba nie brakuje, żeby wyrobić normę?
– Pacjentów nie brakuje i niektóre oddziały szpitalne wykonują nawet 120-130 procent naszych założeń. Są też pewne obszary działalności szpitala, które nie do końca radzą sobie z wypracowaniem ryczałtu. Teraz też jest sezon urlopowy i wielu pacjentów nie jest zainteresowanych zabiegami operacyjnymi czy planowymi pobytami. Wolą miesiące wiosenne i jesienne, nie mówię tu o zachorowaniach nagłych czy pilnych hospitalizacjach – takie są cały rok.

A propos zabiegów. Są kolejki?
– Nie są zbyt długie. U nas czas oczekiwania na zabieg operacyjny wynosi 2-3 tygodnie. Niedawno wprowadziliśmy także zabiegi komercyjne. Przeprowadzamy operacje usunięcia zaćmy. Mamy odpowiedni sprzęt i przeprowadziliśmy już dwie sesje operacyjne – kilkunastu pacjentów skorzystało już z naszych usług.

Czyli można przyjść, zapłacić i nie czekać w kolejce na zabieg zaćmy darmowy, refundowany przez NFZ?
– Oczywiście. Zabieg taki kosztuje 2.700 złotych i obejmuje kwalifikację lekarską, operację oraz dwie wizyty po zabiegu. Uważam, że nasza cena jest dość atrakcyjna biorąc pod uwagę zakres świadczeń, które obejmuje.

Oferujecie jeszcze jakieś inne usługi płatne?
– Tak. Na przykład rehabilitację, badania tomograficzne i USG. Oferujemy też pakiety badań laboratoryjnych dedykowanych pacjentom w różnym wieku, dzieciom, kobietom, mężczyznom. Można je wykonywać właściwie 24 godziny na dobę w naszym laboratorium.

Na pewno wspomaga to jakoś budżet szpitala.
– Generalnie szpital z takich przychodów komercyjnych uzyskuje około 2 milionów złotych rocznie. Gdyby nie te przychody, to byłoby trudno. Mniej więcej o tyle dostajemy za mało środków z Narodowego Funduszu Zdrowia, a im wyższy ryczałt, tym więcej procedur do wykonania, a im więcej procedur, tym większe są koszty działalności szpitala. Trzeba to wszystko dokładnie liczyć. Jest to o tyle trudne, że szpital nie jest zinformatyzowany, zatem nie dysponuje do końca dostatecznymi narzędziami pracy jeśli chodzi o analizę kosztów.

Planujecie to wprowadzić?
– W lipcu zeszłego roku złożyliśmy wniosek na informatyzację, zostaliśmy zakwalifikowani, ale z powodu braku środków, nie otrzymaliśmy tych pieniędzy. Niedawno dostaliśmy informację, że urząd marszałkowski przymierza się do podziału nowej puli i prawdopodobnie mamy szansę otrzymać je w tym rozdaniu.

Usprawni to pracę szpitala?
– Przede wszystkim dokumentacja medyczna będzie prowadzona w wersji elektronicznej, a więc nie trzeba będzie pisać wszystkiego ręcznie. Personelowi będzie też łatwiej wypełniać dokumentację szpitalną. Dane pacjenta np. będą zachowane w systemie i będzie je można wykorzystać podczas kolejnego pobytu. Obecnie pielęgniarka musi w kilkunastu miejscach wpisać ten sam pesel i to samo imię i nazwisko. Ponadto spięcie oddziałów z apteką szpitalną pozwoli lepiej monitorować rozchód leków i materiałów leczniczych, a to one, poza diagnostyką, generują najwyższe koszty leczenia pacjenta.

Czego najbardziej brakuje szpitalowi? Tradycyjnie pieniędzy?
– W tym roku brakuje nam środków na całkowite wykończenie nowo wybudowanego skrzydła szpitala. Później będziemy jeszcze myśleć o wyposażeniu, a to też będzie kosztować. Szpital ma także inne potrzeby – musimy przebudować sterylizatornię, wymieniać sukcesywnie zużyty sprzęt medyczny, zadbać o otoczenie, a i personel chciałby więcej zarabiać.

Tradycyjnie też, tak jak w całym kraju, ciągle brakuje personelu medycznego?
– Niedawno zatrudniliśmy nowego anestezjologa, ginekologa, neonatologa, pozyskaliśmy lekarza specjalizującego się w geriatrii. Na pewno brakuje personelu pielęgniarskiego. Panie, które odchodzą na emeryturę, nadal pracują u nas na umowę zlecenie. I to nas jeszcze ratuje. Bez tego trudno byłoby zabezpieczyć oddziały szpitalne.

Młoda kadra nie przychodzi?
– System kształcenia w Polsce jest jaki jest i pewnie długo się nie zmieni. Przychodzą do nas dziewczyny na staż, na praktyki pielęgniarskie, ale one od razu deklarują, że ich docelowym miejscem pracy na pewno nie będzie nasz kraj. Do Niemiec mamy blisko i tam pracuje już mnóstwo Polaków w zawodach medycznych.

Wychodzi na to, że tylko znacznie wyższe zarobki zwiększyłyby liczbę pielęgniarek w szpitalach.
– Generalnie chodzi tu o zarobki, bo warunki pracy, uważam za dobre. Oddziały wyposażone są w sprzęt, który bardzo ułatwia pracę. Nie brakuje leków, środków pomocniczych, materiałów opatrunkowych, strzykawek, itp. Jednak wynagrodzenia są nieporównywalne do tych, jakie można osiągnąć za granicą. Żaden szpital w Polsce, który otrzymuje pewną pulę pieniędzy z NFZ, nie może sobie pozwolić na przekroczenie pewnych pułapów. Gdyby np. wynagrodzenia przekroczyły 70-80 procent budżetu szpitala, doprowadziłoby to do bylejakości leczenia. Można by rzec, że to do leczenia wszystkich chorób pozostałaby tylko polopiryna. Oczywiście żartuję, ale o jakości usług trudno byłoby mówić.