Co jest w życiu ważne

758

Mama zapytała mnie któregoś dnia, czy będę oglądał debatę przedwyborczą. Bez wahania zaprzeczyłem. Ale przecież trzeba podjąć decyzję, na kogo głosować. Tyle, że taką decyzję podjąłem już dawno i teraz już żaden festiwal obiecanek tego nie zmieni. Obiecać można złote góry. Kandydaci mogą się nawet prześcigać w tym, ile dadzą mi… moich pieniędzy. Przecież wiadomo, że swoich mi nie dadzą.

Dlatego do wyborów odpuszczam sobie telewizyjną propagandę w każdej formie i treści. Szkoda mi życia. Szkoda każdej minuty. Za chwilę najdłuższy dzień w roku. Lepiej spędzić czas na słońcu łapiąc darmową witaminę D, niż przed ekranem, łapiąc nerwicę, nadciśnienie, otyłość, a w bonusie zepsuć sobie wzrok. I zęby od słodyczy.
I skrzywienie kręgosłupa. Odleżyny jeszcze, jak ktoś ogląda na leżąco.

Nie będę tu też namawiał, by głosować na tego, czy tamtego. Ale namawiam wszystkich, żeby poszli zagłosować. Tylko proszę, nie zmarnujcie swojego głosu na tego, czy tamtego.
Pamiętacie jeszcze o jakimś tam wirusie, co opanował cały świat? Chyba niewielu pamięta, patrząc na ilość maseczek na twarzach w sklepach. Tego obowiązku jeszcze nie zniesiono. Za to znoszone są inne. Otwarcie granic to nie tylko możliwość podróży do innych krajów. Dla Łęknicy to być albo nie być. Tam nie ważna była polityka. Ludzie po prostu chcieli wrócić do pracy. Wrócili po trzech miesiącach. W ubiegłą niedzielę pojechałem zobaczyć, jak wraca życie do pustych ulic i zamkniętych na głucho sklepów. Już na trasie pojawiły się pierwsze oznaki normalności. Miłe panie przy drodze pod lasem też wróciły do pracy. Machają i uśmiechają się przyjaźnie. I choć to tylko chwyt marketingowy, to jak widać – uśmiech nie kosztuje. Na bazarze rozmawiałem ze sprzedawcami. Jacyś tacy uśmiechnięci byli. Jakby zrzucili przed chwilą z pleców ogromny ciężar. Z radością witali każdego sąsiada zza Nysy. Niemcy też sprawiali wrażenie zadowolonych. Dla nich też wróciła normalność.
No i co z tym wirusem? Poza tym, że sparaliżował życie prawie na całym świecie. Ano nic. Po prostu jest. I jak twierdzą niektórzy, zostanie z nami na zawsze. Następny dzień. Pół tysiąca stwierdzonych zakażeń. Kolejny dzień. Kolejne pół tysiąca. Zastanawiam się, czy media już do końca świata będą donosić o kolejnych zakażeniach? Na wieki wieków? W sumie, jakby do tego dodać codzienne informacje o grypach, ospie i kilku innych chorobach, dało by się z tego zrobić całkiem zgrabny kanał „Chora telewizja”. Tylko kto chciałby to oglądać? Ludzie już dziś mają dość informacji, że w województwie stwierdzono kilka przypadków. Albo nie stwierdzono. Albo ktoś zmarł. Jak napisał w komentarzu jeden mój znajomy – „No i co z tego?”.

Gdybym tak kiedyś złapał wirusa i zmarł. Czy lepiej mieć w takim przypadku choroby współistniejące, czy nie? W statystykach podają, że większość zmarłych miała. A pozostali co mieli? Po prostu pecha? I nikt o nich później nie wspomina. Czyż to nie dyskryminacja?
Tak czy siak, nikt jeszcze nie umarł od częstego mycia i dezynfekcji rąk. Nikt nie umarł od założenia maski przy wejściu do marketu. I nikt jeszcze przez te maski na nikogo nie nakichał. Dlatego to wszystko ma sens.

Przez tego wirusa ludziom brakowało kontaktu z ludźmi. Dwa małe złodziejaszki w końcu mogły obrobić kilka plecaków na żarskim basenie. Człowiek od monitoringu w końcu mógł kogoś przyłapać na niecnych czynach. A grupa miłośników turystyki w końcu mogła gdzieś się wspólnie wybrać. Dzień wycieczki stał się dla nich jednym z ważniejszych dni w ostatnich czasach. Ważniejszym, niż telewizyjne debaty. Ważniejszym niż afery rozmaite, o których nikt nie rozmawiał. Na wycieczce nie było podzielonych politycznie Polaków. Żadna wspólna pasja nie dzieli, tylko łączy.

Spotkałem człowieka z pasją, który wymyślił sobie, że uratuje zabytek. Można? Można. Bez żadnej polityki.
W życiu ważne jest, by żyć swoim życiem. Wstać rano, lub w południe, i zrobić coś dla siebie, cokolwiek dla przyjemności. Trochę sobie pomurować, albo zwiedzić okolice, poczytać, pobiegać, pojeździć, zająć się kwiatami na działce. I życie będzie lepsze.

Andrzej Buczyński