Matematyka i teorie…

650

Bez matematyki w życiu ani rusz. Przydaje się na co dzień. Pieniądze w portfelu, choćby wirtualnym, warto przeliczyć przed wyjściem na zakupy. Zawsze też twierdziłem, że wycofanie na jakiś czas obowiązkowej matury z matematyki, to była zbrodnia na przyszłości młodych ludzi.

Liczymy na przykład ziemniaczki nakładane na talerz. Dbający bardziej o swą sportową sylwetkę, liczą kalorie w swoich posiłkach. Ci z drugiej strony, niespecjalnie przejmujący się wołającą o pomstę do nieba nadwagą, nie liczą nawet ziemniaczków, nie liczą kotletów, ale liczą za to na to, że ich talerze pomieszczą zaplanowaną do połknięcia górę jedzenia, bez konieczności chodzenia kilka razy po dokładki. Bo przecież chodzenie, to tylko strata cennych kalorii. Niektórzy liczą sobie z nudów ziarnka piasku. Funkcjonują też w naszym języku matematyczne mądrości ludowe w stylu „Umiesz liczyć, licz na siebie”.
Generalnie, bez matematyki żyć się nie da.

Żarski komitet referendalny też na pewno liczył, że zbierze wymaganą ilość podpisów, aby referendum w sprawie odwołania burmistrza w ogóle mogło się odbyć. Pewnie nawet liczy nadal na to, choć matematyka, a dokładnie rachunek prawdopodobieństwa podpowiada, że cała akcja zakończy się wielką porażką. Trzeba mieć nie lada fantazję, licząc na to, że przekona się około 2850 mieszkańców, że w Żarach jest wszystko źle. Mieszkańców ładnego miasta, w które cały czas się inwestuje.

Zaklinanie rzeczywistości z matematyką niewiele ma wspólnego, ale zawsze można liczyć na cud. Na to chyba jeszcze może liczyć grupa niezadowolonych ze wszystkiego. W sumie to zwolniony za Maciuszonka naczelnik Stróżyna może i by sobie odpuścił zbieranie podpisów, ale Madejowa nie chce mu wypłacić 400 tysięcy, które sobie wymyślił, że powinny mu zostać wypłacone. Skazana radna też by może odpuściła, ale miasto chce odzyskać od niej mnóstwo pieniędzy. Historyk Szymczak też wspierał zbieranie podpisów oraz całą inicjatywę licząc na to, że później to on zostanie burmistrzem. Radnym nie został, dyrektorem nie został, więc fantazja mu podpowiedziała, że na burmistrza się nadaje.
Wzięli się więc za swoją akcję pod koniec lipca. Wykombinowali ulotkę z absurdalnymi nawet zarzutami i ruszyli w miasto. Na początku podpisali się wszyscy krewni i znajomi królika. Może niektórzy przez pomyłkę. Ale potem było już tylko pod górkę. Zbieracze podpisów ogłosili tryumfalnie 28 sierpnia, że mają już… 10 procent podpisów, czyli około 285. Zaczęło się… Następnego dnia, 29 sierpnia, radośnie ogłosili, że jest około stu kolejnych podpisanych. Czyli jakieś 380. Potem jakoś przestali się chwalić tymi dokonaniami. Aż tu nagle, po trzech tygodniach gruchnęła jak grom z jasnego nieba wiadomość, że jest już… około 600 podpisów. No szok. 220 w trzy tygodnie.
W takim akurat tempie, jeśli tygodniowa liczba zebranych podpisów urzymywałaby się na stałym poziomie, do zakończenia zbiórki zostało zaledwie nieco ponad 30 tygodni. I to pomijając fakt, że z każdym następnym podpisem będzie trudniej przekonać zadowolonych z obecnych rządów w Żarach do tego, że jednak są niezadowoleni. Dlaczego powodzenie tej akcji jest skazane na porażkę? Bo do końca zbiórki podpisów zostały jakieś mniej więcej… 3 tygodnie, a nie 30.

Matematyka jest nieubłagana. Pozostają więc jedynie cuda.
Tak na marginesie, słyszałem, że podczas trwania Jarmarku Miodu i Wina biegały dzieciaki w koszulkach z napisem „referendum”. Wprawdzie nie mam podstaw, by nie wierzyć osobie, która je widziała, to jednak nie chce mi się wierzyć, że ktoś wpadłby na pomysł, aby do tej akcji angażować nieletnich. Chyba że… Nie, niemożliwe. To przecież byłaby głupota.
Ciekawe, że referendalny kandydat na burmistrza Szymczak, jako sekretarz Towarzystwa Upiększania Miasta, nie brzydzi się przyjęcia przez TUM od burmistrz Madej miejskiego wsparcia w wysokości 11 tysięcy złotych na organizację miodowo-winnego Jarmarku. No, chyba że robi to jednak z obrzydzeniem, bo według niego prawie wszystko
w Żarach jest przecież robione źle.

Ostatnio rozbawił mnie też szczerze swoją emocjonalną wypowiedzią na temat miejskiej infrastruktury drogowej…
„46 lat mieliśmy duże, wygodne rondo, ale obecnie rządząca miastem ekipa postanowiła przebudować owo wygodne, solidnie zbudowane rondo na małe rondo, a szeroką, wygodną ulicę Zielonogórską na wąską ulicę Zielonogórską, ale za duże pieniądze.”

Zapomniał tylko dodać, że przebudowywana jest kanaliza. Zapomniał o dwóch dodatkowych prawoskrętach, które rozładują korki na rondzie. Zapomniał, a może po prostu nie zdaje sobie sprawy, że Zielonogórska nie będzie „wąska”, tylko spełniająca obecne normy dotyczące projektowania dróg. Że wykonano dodatkowe rondo przy wjeździe na Ludową i Drzymały, które też usprawni ruch. Zapomniał o dofinansowaniu, jakie miasto pozyskało na tą inwestycję. Zapomniał, czy to tylko propagandowa polityczna gadka? Tylko kto to kupi? Patrząc na wyniki zbiórki podpisów – mało kto.

No ale gadać to sobie można, co ślina na język przyniesie. Można sobie krytykować wszystko i wszystkich. Bo kto komu zabroni? Wolność jest. Internet wszystko przyjmie. Ludzie, niekoniecznie.

Andrzej Buczyński