Wymyślanie rozwiązań do nieistniejących problemów

711

Pamiętacie jeszcze niezbyt odległe czasy, kiedy chodziliśmy po ulicach w maseczkach? Jak ktoś zapomniał, to szybko sobie przypomni, bo od soboty, po miłej przerwie oddechu, znów maseczki trzeba zakładać. I to jest problem prawdziwy. Pocieszające jest to, że upały mamy za sobą, więc w buźkę będzie cieplej.

Problemem jest też galopujący wzrost ilości zakażeń koronawirusowych. Jednego dnia mamy rekord 3 tysięcy przypadków, a już następnego – grubo ponad 4 tys. Co będzie za tydzień? Może trzeba zacząć się zastanawiać nie nad tym, czy złapiemy wirusa, ale kiedy to nastąpi?

Tak czy siak, tegoroczna kampania popularyzująca mycie rączek, zasłanianie ust i nosa oraz zachowywanie dystansu społecznego, nigdy do tej pory nie była tak aktualna, jak dziś.

Niektórzy żyją innymi problemami. Niezwykle istotnymi z ich własnego punktu widzenia. Bo nie da się wjechać wózkiem na sam szczyt wzgórza winnego w żarskim parku… Można się tym emocjonować, można krzyczeć, że niedoróba, że wina urzędników. Można nawet zawału dostać z tych nerwów, bo nie da się wjechać wózkiem na górkę.

Lubię jeździć motocyklem po górzystych terenach. Najbardziej lubię takie góry, na których szczyt mogę wjechać jednośladem. Są takie. Tam, gdzie się nie da wjechać, nie wjeżdżam po prostu. I nie robię z tego afery, że nie na każdą górę prowadzi asfaltowa droga. Gdybym bardzo chciał, poszedłbym z buta. Jaki problem?

Nie ma podjazdu na wzgórze winne. Wzdłuż schodów od strony wschodniej? Na krechę? Już widzę te otwarte złamania rowerzystów na takiej zjeżdżalni, albo nie daj Boże, gdyby wózek dziecięcy wyślizgnął się z ręki. To by dopiero ruszyła lawina – kto na to pozwolił, kto do tego dopuścił. Ukarać winnych. Referendyści nie omieszkaliby wskazać palcem na burmistrza i urzędników. Teraz narzekają, że podjazdu nie ma. Tak na marginesie, projekt powstał w 2008 roku. Kto tam wtedy był w ratuszu?

Podjazdy, z których mogą korzystać niepełnosprawni, powinny mieć nachylenie 6%. Wzgórze winne od dołu po szczyt ma około 6,3 metra wysokości. Co to oznacza? Nic innego, jak to, że podjazd na górkę w parku musiałby mieć ponad 100 metrów długości! Proponuję pójść do parku i z nudów kroczkami policzyć sobie, gdzie w linii prostej musiałby się zaczynać. Bo gdyby puścić go zygzakiem, zająłby cały stok. To by była dopiero atrakcja parkowa na europejską skalę. A i tak były narzekania, że na górce za dużo ścieżek.
W parku są kilometry ścieżek. Jest gdzie spacerować. Czy trzeba koniecznie wjeżdżać na górkę? Odpowiedzcie sobie sami. Jeśli jednak koniecznie chce się pokazać dziecku ten zapierający dech w piersiach widok z samego szczytu parkowej górki, można przecież małolata wziąć na ręce i potuptać schodami.

Ale, jak mówi przysłowie, są też na świecie i tacy, którym się nawet żarski mural nie podoba.

Andrzej Buczyński