Tytułowe słowo nie jest tu zabarwione politycznie. Ale jest to też pewien znak czasów, który nabiera dziś politycznego znaczenia. Ostatnio słowo to stało się modne. Słownik języka polskiego określa je jako wulgaryzm. Nie da się więc powiedzieć do kogoś pieszczotliwie
i z sympatią „wypierda…”. Jest z założenia nacechowane bardzo negatywnie.
Chociaż… w pewnych okolicznościach, jest też jak poklepanie po plecach, albo motywacja do działania. Przychodzi kumpel na imprezę i oznajmia, że przyniósł małą małpkę. Wtedy wręcz uzasadnionym wydaje się stwierdzenie – „wypierda… po coś większego”. W tym wypadku nie będzie to miało wydźwięku negatywnego, a wręcz przeciwnie, prawdopodobnie z utęsknieniem będzie się wyczekiwać takiego „wypierdolo..go” posłańca.
Kiedyś protestowało się mniej wulgarnie. Hasła w stylu „precz z komuną” wydają się prawie zaproszeniem do tańca, w porównaniu do wypierdala…
To wolny kraj i każdy może sobie wykrzykiwać, co mu ślina na język przyniesie. Gorzej, gdy słowa nie są jedyną formą ekspresji. Gorzej, gdy są to kamienie. Takie, jakie latały 11 listopada.
Narodowe Święto Niepodległości jest dniem szczególnym. Szczególnie też było obchodzone w tym roku. Bo prawie w ogóle. Kojarzy się z flagą, z hymnem odśpiewanym, z czymś, z czego możemy być dumni.
Tymczasem niektórzy wykorzystują ten dzień do… rzucania kamieniami w policjantów. Nie rozumiem tego. Nie jestem w stanie pojąć, jakież to „partriotyczne” przesłanki każą jednemu Polakowi rzucać kamieniami w kierunku drugiego Polaka.
Chyba nie da się tego zakwalifikować inaczej, niż wybryk chuligański. Bo cóż innego miałoby to być? A swoją drogą… Uważam, że policja powinna reagować bardziej stanowczo. Bo wszystko „fajnie”, taka akcja, rzucamy kamieniami w policjantów… Do czasu. Każdy może potrzebować pomocy policjanta. Złodzieje i mordercy byli zawsze i zawsze będą. Wtedy to policjant jest ok? Gdy znajdzie skradziony rower, albo samochód. Gdy uratuje kogoś znajomego przed śmiercią. Gdy rozstrzygnie na drodze spór, kto był sprawcą wypadku? Wtedy jest ok? Ale w Święto Niepodległości kamieniami można rzucać?
Wyobrażacie sobie taką rozmowę ojca z synem…
– Arturku, dziś Święto Niepodległości.
– A co to znaczy tatusiu?
– Jak to co, synku? Idziemy na miasto dumnie porzucać sobie kamieniami w innych ludzi…
No dobra, wszędzie mogą się trafić czarne owce. Ale tak generalnie, z premedytacją atakować wszystkich? Przecież to głupie. Rzucę więc staromodnym hasłem – precz z głupotą.
A przy okazji, precz w kretyństwami w stylu, że wirus to ściema. Nie mogę tego słuchać. Dlaczego? Otóż, kolejni moi znajomi załapali się na „covidową ściemę”. Ale wcale nie są szczęśliwi z tego powodu. Choć przechorowują to w domu, męczy ich bardzo duszący kaszel. Nic przyjemnego, z tego co usłyszałem. To są relacje z naszego podwórka, nie z odległych Chin, Włoch, czy innych miejsc na świecie, które jakby nas nie dotyczą. To się dzieje tu i teraz.
I co jeszcze na naszym podwórku? Otóż, są coraz większe braki personelu medycznego. Nawet jak się ktoś nie zarazi w szpitalu, to może równie dobrze od członka rodziny. Tak też się dzieje. A jak się ktoś kwalifikuje do covidowego szpitala, to czasem nie ma wolnych miejsc. I trzeba czekać. Więc precz z wygadywaniem takich głupot.
Andrzej Buczyński