Wulgarne zachowanie wobec kobiet, przepychanka z burmistrzem i pyskówka. O incydencie podczas niedawnych Dni Lubska jest coraz głośniej, chociaż temat jest niewygodny dla wszystkich.
Do incydentu doszło w namiocie dla specjalnych gości na terenie OSiR-u. Burmistrz Lech Jurkowski siedział przy stole z z gośćmi z Niemiec i Francji. Obecni byli urzędnicy, radni i dyrektorzy. Razem ok. osiemdziesiąt osób. Wówczas do burmistrza przysiadł się opozycyjny radny Zbigniew Czarny. Miał być pod wpływem alkoholu, wieszać się na szyi, ściskać, używać wulgarnego języka. Burmistrz poprosił, żeby sobie poszedł. To jednak na nic się zdało. Miało wręcz zachęcić radnego do jeszcze większego dokazywania.
Niestety, ale na dokazywaniu wobec burmistrza się nie skończyło. Radny miał niestosownie zachowywać się wobec kobiet. Próbował pokazywać jaki jest ważny. Miał używać obraźliwych słów i nie kontrolować swoich rąk. Obecne na spotkaniu dyrektorki i urzędniczki były tym zachowaniem zszokowane i oburzone.
Interwencja przewodniczącego
Z informacji, do których dotarła Moja Gazeta wynika, że burmistrz Jurkowski miał obawy, żeby zapraszać radnego Czarnego na zamknięte spotkanie z gośćmi. Nieprzypadkowo. Radny już dwa razy wcześniej miał problemy z samokontrolą – raz podczas Dni Lubska, a drugi raz podczas dożynek. Burmistrz miał obawiać się powtórki i chciał uniknąć ewentualnych problemów. Dlatego nie chciał zapraszać radnego na oficjalne spotkanie przy stole. Za radnym Czarnym wstawił się jednak przewodniczący rady miejskiej Andrzej Tomiałowicz. Miał zapewniać, że go przypilnuje. Na spotkanie jednak nie przyszedł. Dopiero w trakcie zamieszania, po interwencyjnym telefonie, pojawił się i wyprowadził radnego Czarnego z terenu biesiady.
Solidarni radni
Niedługo potem goście udali się pod specjalny namiot pod halą, żeby oglądać występy artystów. Pojawił się tam niespodziewanie radny Czarny. Jurkowski go wyprosił. Wówczas w obronie Czarnego stanęli obecni na imprezie radni Żyburt i Pełka. Jurkowski wszedł z nimi w polemikę. Żyburt próbował wówczas przepychać burmistrza barkiem. Jurkowski żeby nie zaogniać sytuacji poprosił, że skoro czują się odpowiedzialni za Czarnego, są pod wpływem alkoholu i nie potrafią się odpowiednio zachować, to żeby cała trójka opuściła miejsce dla specjalnych gości. Na nic to się zdało.
Jurkowski zorientował się, że brnięcie w dyskusję nic nie da. Tym bardziej, że wszystko działo się na oczach członków delegacji z Niemiec i Francji. Żeby uniknąć kompromitacji nakazał ochroniarzom, aby wyprowadzili Czarnego za barierki. Ochroniarze podeszli do sprawy zdecydowanie. Radni Żyburt i Pełka w tym momencie odpuścili. Próbowali jeszcze przekonywać ochroniarzy, że burmistrz Jurkowski nie może wydawać żadnych poleceń i że oni są radnymi i dlatego mogą mówić, co i kto ma robić. Ochroniarze nie posłuchali i Czarnego wyprowadzili.
Tuszowanie blamażu
Burmistrz Jurkowski nie chciał szumu wokół sprawy. Wydawało się, że sprawa nie będzie miała rozgłosu. W niewielkim mieście jednak trudno zachować tajemnicę. Zbyt dużo osób było świadkami incydentu, żeby udawać, że nic się nie stało. Burmistrz początkowo nie chciał rozmawiać na ten temat. Po chwili rozmowy, jak zorientował się, że incydent nie jest jednak tajemnicą, przyznał, że miał miejsce.
– Radny nie potrafił się zachować. To jest przykre. Tym bardziej, że byli przedstawiciele z Niemiec i Francji. Takie brzydkie zachowanie nie przystoi – komentuje.
Burmistrz ma nadzieję, że w miarę skutecznie udało się blamaż i kompromitację zatuszować w oczach obcokrajowców. Sprawę przedstawił im jako wygłupy i żarty. Ma nadzieję, że goście o incydencie szybko zapomnieli.
Dziękuje też ochroniarzom.
– Ochroniarze wykazali się pełnym profesjonalizmem – podkreśla.
Radny Czarny śmieje się do słuchawki telefonu.
– Nie ma o czym gadać. Nie wnikam w takie rzeczy. Nic takiego nie było. Pokazaliśmy sobie parę gestów i to wszystko. Normalna wymiana zdań – bagatelizuje sprawę.
Zaprzecza, że zachowywał się niestosownie w obecności obcokrajowców i że wyprowadzała go ochrona. Twierdzi, że to nieprawda i bzdura. Uważa, że dorabia się coś, bo jest radnym opozycji.
Radny Czarny zapewnia, że były to tylko przepychanki słowne i zwykła wymiana zdań. Twierdzi, że nie miał specjalnego identyfikatora, żeby być w specjalnej strefie dla gości, to kazali mu wyjść. Śmiał się więc burmistrzowi w twarz, że każą mu wyjść za teren vipowski.
Radny Czarny zagroził sądem w przypadku, gdy w Mojej Gazecie ukaże się artykuł na temat incydentu, którego był głównym bohaterem.
– Ostrzegam. Jeżeli coś wyjdzie, będziemy się spotykać. Ja nie będę szargał swojego nazwiska – skwitował.
Paweł Skrzypczyński