W wójtem gminy Żary Leszkiem Mrożkiem o tym, jak w ostatnich latach zmienił się obraz wsi rozmawia Andrzej Buczyński.
Czy dzisiaj można jeszcze użyć popularnego niegdyś określenia „wieś zabita dechami”?
– Jeśli chodzi o gminę wiejską Żary, to na pewno nie. Są mieszkańcy, którzy nadal zajmują się rolnictwem na większą, czy mniejszą skalę. Miejscowości jednak zmieniają swój charakter. Coraz więcej ludzi z zewnątrz buduje domy na wsi. Zmienia się styl życia i wygląd wsi. Miejscowości nabierają charakteru wypoczynkowego, atrakcyjnego dla uciekających z tak zwanych blokowisk.
Nie ma więc już typowych wiosek?
– Są tacy, którzy utrzymują się z rolnictwa od dziada pradziada i nie zamierzają z tego rezygnować. Ale jak powiedzieć o rolniku, który ma kilkadziesiąt hektarów i sprzęt rolniczy wartości 3 milionów złotych, że jest ze wsi zabitej dechami? Nie da się ukryć, że w unowocześnieniu rolnictwa pomogły dotacje unijne. Na polach pracuje sprzęt nowej generacji. Poza tym, obecny styl życia na wsi też mobilizuje rolników do zmian. Kiedyś nie przykładali większej wagi do wyglądu swojego podwórka. Cały swój czas poświęcali pracy. Teraz – dzięki też młodemu pokoleniu, które zastępuje starszych – ta zmiana jest widoczna. Dba się bardziej o wygląd miejsca przeznaczonego do życia codziennego i odpoczynku.
Dotychczasowi mieszkańcy miast zadomowili się już na wsi?
– Coraz częściej widzę, że ludność napływowa, która do tej pory nie za bardzo angażowała się w życie wsi, zaczyna chodzić na zebrania wiejskie. Chce proponować i decydować o tym, co trzeba zrobić w danej wsi, żeby życie tam poprawić. To bardzo dobre zjawisko. Nowi mieszkańcy nie traktują już wsi tylko w kategoriach noclegowni. Ludzie zaczynają się zapisywać do zespołów śpiewaczych, do kół gospodyń wiejskich. Ale tworzą też stowarzyszenia, które działają na rzecz rozwoju danej miejscowości. Praktycznie w szeregach każdego z nich działają osoby, które jeszcze do niedawna mieszkały w miastach.
Kiedyś ludzie chcieli uciekać ze wsi do miast. Teraz jest jakby odwrotnie?
– Tak, czasy się zmieniły. Gmina Żary położona jest wokół miasta. Ta bliskość powoduje, że ludzie chętnie przenoszą się na wieś, mając jednak w zasięgu wszystko to, co oferuje miasto. Mieszkanie na wsi – w porównaniu z blokiem – daje więcej swobody, prywatności, pozwala oderwać się od pracy i wypocząć. Obserwuję też, że coraz więcej mieszkańców wsi biega, chodzi z kijkami, jeździ na rowerze. Zmienia się styl naszego życia. Ludzie zaczynają coraz bardziej dbać o siebie, o swoje zdrowie, które ma się jedno.
Dawniej czasu wiejskie szkoły postrzegane były jako gorsze od miejskich.
– To też się zmieniło. Różnice między szkołami zaczynają zanikać. Mało tego – po ostatnich rankingach widzimy, że egzaminy w szkołach wiejskich niejednokrotnie wypadają lepiej, niż w miejskich. A są to te same egzaminy. Wszystkie szkoły doposażamy. Dużą rolę odgrywają dyrektorzy. Jeśli dobrze zarządzają szkołą, to i rodzice dobrze do tego podchodzą. Nasze szkoły oferują szeroki wachlarz zajęć dodatkowych, pozalekcyjnych kółek zainteresowań, uczestniczą w różnorakich projektach unijnych dzięki którym uczniowie mogą rozwijać swoje pasje i talenty. W naszych szkołach uczą się dzieci z innych gmin, w tym również z Żar. Jeśli w klasie miejskiej jest 23 uczniów, a w szkołach gminnych tylko 15, to w takich warunkach łatwiej pracuje się nauczycielowi, a uczniowi łatwiej przyswoić materiał. Dzieciom można zapewnić większe bezpieczeństwo i lepsze warunki do nauki. Nasze szkoły w niczym nie odbiegają od szkół miejskich.
Wieś się unowocześnia. Jednak nowe czasy nie pogrzebały kół gospodyń wiejskich i zespołów śpiewaczych, które są na wsi od zawsze.
– Mówiło się kiedyś, że nowa muzyka wyprze ludową. Ale widzimy co się dzieje. Na terenie gminy działa piętnaście zespołów i występują one praktycznie na wszystkich imprezach. Ale też reprezentują Gminę Żary na wielu ogólnopolskich konkursach i festiwalach zajmując wysokie miejsca. Widać, że jest to potrzebne. W większości są to panie, które są bardzo kreatywne. Spotykają się ze sobą, wymieniają się pomysłami, czy przepisami, spędzają aktywnie czas. Zastanawialiśmy się nawet nad wydaniem książki z kulinarnymi przepisami z terenu gminy. Niedawno był konkurs kiszenia ogórków. Byłem członkiem jury i okazało się, że na 41 słoików, każdy ogórek smakował inaczej. Trzeba wspomnieć o wieńcach dożynkowych. Od trzech lat wieńce z terenu gminy startują w konkursach wojewódzkich. Widać wyraźnie, że tradycja ludowa nie zanika. To bardzo dobrze. Coraz częściej uczestnicząc w dożynkach, czy festynach wiejskich, szukamy produktów i potraw regionalnych. Nawet zwyczajnego swojskiego chleba ze smalcem i ogórkiem. Nowoczesność nie wyklucza tradycji. Te dwie rzeczy wzajemnie się uzupełniają.
Jak funkcjonują świetlice wiejskie? Są potrzebne?
– Jak najbardziej. Remontujemy świetlice. W tym roku wydaliśmy na to sporo pieniędzy. Odnowienie wyglądu, ogrzewanie, lakierowanie parkietu, malowanie. Świetlice żyją własnym rytmem. Kiedyś ktoś powiedział, że jak weselnicy przestaną je wynajmować, to te świetlice umrą. Tak nie jest. Co tydzień odbywają się różnego rodzaju spotkania, na przykład ze znanymi ludźmi, z osobami pomagającymi w pozyskiwaniu środków unijnych. Są organizowane akcje, takie jak zbiórka krwi. Korzystają ze świetlic kluby, stowarzyszenia. Także mieszkańcy z okazji chociażby Dnia Seniora, Dnia Matki, Dnia Babci. Tych okazji jest dużo. W ładnej i dobrze wyposażonej świetlicy miło się spędza czas. Dbamy o nie, jak tylko możemy. Spełniają rolę kulturalno-społeczną. Kiedyś odbywały się w nich tylko zabawy taneczne i nic więcej. Gmina udostępnia je za darmo dla stowarzyszeń, zespołów, KGW i fundacji działających na terenie gminy. Ludzie działający na rzecz gminy nie powinni za to płacić. Co innego, gdy jest to impreza zarobkowa. Wszyscy o tym wiedzą i nikt się temu nie sprzeciwia. Cieszę się, że takie miejsca mamy. Na terenie gminy 21 świetlic przypada na 27 wiosek. Nie ma wprawdzie świetlicy w sołectwie Rusocice – Drozdów, ale mam już w planach budowę świetlicy w Drozdowie.
Można powiedzieć, że świetlice są wręcz nieodzowne na wsi?
– Zgadza się. W każdej miejscowości osób do korzystania ze świetlic jest coraz więcej. Zdarza się nawet, że chętnych jest nawet więcej, niż wolnych terminów.
Czego więc brakuje na wsi? Marketów?
– Wolę wspierać lokalny handel. Markety są potrzebne, ale te działające w okolicy wystarczą. Każdy praktycznie ma samochód i podjechanie na zakupy nie jest problemem.
Jednak potrzeby ciągle są?
– Zamierzam nadal poprawiać infrastrukturę drogową, wodociągową i oświetleniową, wspierać lokalnych przedsiębiorców, inwestować w oświatę bo młodzież to nasza przyszłość. Bardzo ważne jest też bezpieczeństwo, dlatego podejmuję działania zmierzające do dalszego doposażenia gminnych jednostek OSP. Ale dbam również o ducha mieszkańców poprzez krzewienie kultury i tradycji, organizację cyklicznych imprez kulturalnych oraz sportowych. To wszystko po to, aby wieś była miejscem przyjaznym do życia, do odpoczynku i do aktywnego spędzania czasu.
ATB