To kwestia wyboru

764

Tak zwane bezstresowe wychowanie, wbrew pozorom, nie jest wynalazkiem obecnych czasów. Istniało od zawsze. Z drobną tylko różnicą. Kiedyś dzieciak żył sobie bez stresu, jeśli za bardzo nie nabroił, co chroniło przed klapsem. Dziś z kolei niektórzy rodzice żyją sobie bez stresu, zupełnie przejmując się tym, co wyczyniają ich dzieci.
Koleżanka powiedziała mi niedawno, że do kurortów na urlop to nawet niespecjalnie chce jej się już jeździć. Denerwują ją rozkrzyczane, biegające wszędzie bachory, nad którymi nikt nie panuje.

Moja nauczycielka z podstawówki wygłaszała czasem niemalże kultowe zdanie „Gdzie jest mój liniał?” To był sygnał, że atmosfera na lekcji za bardzo się poluzowała. Jeśli nie odniosło to skutku zadowalającego, zapraszała do swojego biurka jednego z drugim z łapką wyciągniętą przed siebie. I trzask linijką. Raz wystarczyło, aby utemperować łobuzerskie zakusy. Dziś z perspektywy czasu widzę, jak te metody wychowawcze wpłynęły na przyszłość jej uczniów. Jak to odbiło się na psychice tych, którzy byli wtedy tylko dziećmi. Jak ta dyscyplina trzaskającej po łapkach linijki znalazła odzwierciedlenie w przyszłości tychże dzieci. Nie da się tego ukryć. Zostali… lekarzami, prawnikami, urzędnikami, muzykami, założyli i z powodzeniem prowadzą swoje firmy, założyli rodziny. No szok! Jak to możliwe? Przecież dostawali linijką po rękach. Powinni skończyć, jako psychopaci, przynajmniej.

Absolutnie nie jestem zwolennikiem stosowania kar cielesnych. Ale pójście ze skrajności w skrajność i pozwalanie na wszystko do niczego dobrego nie prowadzi. Takie teraz wybraliśmy metody wychowawcze? Bo taka moda?

Szkoła uczy i wychowuje. Z tym uczeniem to bywa różnie, ale z wychowywaniem… jeszcze gorzej. A najgorzej jest, gdy rodzice cały trud wychowawczy zrzucają na szkołę. Szanowny rodzicu. Pamiętaj, że nie każdy nauczyciel nadaje się do tego, aby wychowywać twoje dziecko. Tak jak w każdej branży – są lepsi i gorsi pracownicy. Lepsi lub gorsi fachowcy. Nie zwalaj na szkołę roboty, która do ciebie należy. Swoją drogą, nauczyciele mają co robić. Nie tylko zajmować się wpajaniem podstaw, podkreślam – podstaw dobrego wychowania Jasiowi, czy Sandrze.

Jest takie jedno ważne słowo – odpowiedzialność. Już za komuny, w okresie ustrojowych błędów i wypaczeń, na klatkach schodowych wisiały tabliczki „Za szkody wyrządzone przez dzieci odpowiedzialni są rodzice”. Jakież to proste, prawda? Czy dziś rodzice nie uczą już dzieci normalnych zachowań? Podnieś ten papierek z chodnika i wrzuć do kosza. Niby nic,
a zostaje na całe życie. Jeśli ktoś jest tego nauczony od dziecka, nie będzie wywalał butelek po napojach przez otwarte okno auta. Nie będzie zostawiał papierów i innych opakowań po żarciu w środku lasu. Nie będzie wyrzucał pustej puszki i za chwilę biadolił w internecie, że tam nikt nie sprząta. Taka jest niestety prawda – za bałagan, za wandalizm, który pojawia się tu i ówdzie, odpowiadają rodzice bałaganiarzy. Taką wybrali „drogę życiową” dla swoich dzieci. Świadomie lub nie.

Właściwie to każdego dnia stajemy przed różnymi wyborami. Niektóre są banalne. Dziś założę czerwoną koszulkę. No, może to nie jest dobry przykład – panie podchodzą do tej kwestii nieco inaczej niż panowie. Do śniadania wybierzemy sobie herbatkę malinową, albo soczek pomarańczowy. Albo nie wybierzemy nic, bo nie będzie nam się chciało wstawać z łóżka aż do obiadu. Potem co najwyżej ktoś będzie sobie pluł w brodę, że nie wstał, a była pyszna jajecznica. To proste.

Z wyborami prezydenckimi jest trochę podobnie. Najważniejszym wyborem jakiego trzeba dokonać przy wyborach prezydenckich, i to niezależnie od jakichkolwiek preferencji czy sympatii politycznych będzie fundamentalna kwestia – ruszyć swoje cztery litery z kanapy przed telewizorem i pójść do lokalu wyborczego, czy zostać i mieć wszystko w czterech literach. Ten moment jest zarówno początkiem jak i końcem. Początkiem zmian i jednocześnie brakiem zmian. Losy Polski rozstrzygną się na milionach kanap przed milionami telewizorów w ciągu jednej zwykłej niedzieli.

Dlaczego trzeba iść na wybory? Są miliony powodów, a każdy z nich dobry. Jeśli nie wygra twój kandydat, będziesz mógł z czystym sumieniem przez następne lata krytykować poczynania głowy państwa. Przecież lubisz krytykować, prawda? Wstań więc z kanapy. Chcesz innego prezydenta? Wstań z kanapy. Podoba ci się obecny prezydent? Wstań z kanapy. Tak to działa.

Wiesz, jaki jest najważniejszy powód, aby pójść i zagłosować? Bo możesz. Bo masz takie prawo. Bo przyszłość Twojego kraju zależy od ciebie. Wyobraź sobie, że wszyscy kandydaci zebrali tyle samo głosów i to twój zadecyduje. Wstań z kanapy.

Andrzej Buczyński