ŻARY | Obchody Święta Wojska Polskiego w 100. Rocznicę Bitwy Warszawskiej
trwały kilka dni i miały bardzo różny charakter.
Najbardziej uroczysta część obchodów miała miejsce 13 sierpnia na terenie 105. Kresowego Szpitala Wojskowego. Przeprowadzona została zgodnie z ceremoniałem wojskowym Sił Zbrojnych RP, a uczestniczyli w niej między innymi wojewoda lubuski i przedstawiciele władz samorządowych. Ta część obchodów poprzedzona była bardzo interesującą prelekcją o roli wojskowej służby zdrowia, przygotowaną przez dr. Zbigniewa i Krzysztofa Kopocińskich.
W sobotę, 15 sierpnia, w kilku miejscach miasta, między innymi przy kościele św. Józefa Oblubieńca i na cmentarzu komunalnym, składane były wiązanki kwiatów i zapalane znicze.
W niedzielę natomiast wszyscy zgromadzeni przy pawilonie muzycznym w parku miejskim przy Al. Jana Pawła II mogli posłuchać o historii Cudu nad Wisłą w formie rozmowy pomiędzy Piotrem Zachmytem, pracownikiem żarskiego muzeum a młodym laureatem konkursu historycznego Jakubem Kossowskim. Na koniec wystąpiły Siostry Massier w towarzystwie Mariusz Massiera. Koncert patriotyczny był ostatnim punktem tegorocznych obchodów. ATB
Fragment prelekcji „Z karabinem i torbą sanitarną na ramieniu – żołnierze spod znaku Eskulapa na kresowych rubieżach Rzeczypospolitej”
– Zarówno w latach dwudziestych, jak i obecnie, nasi przełożeni, zarówno cywilni, jak i wojskowi, nie do końca doceniają wysiłek polskiej, wojskowej służby zdrowia. Dlatego trzeba przypomnieć wielkie dokonania naszych poprzedników z lat dwudziestych w dziele odzyskania i utrzymania niepodległości.
Na terenach Kresów Wschodnich toczyły się działania wojenne pierwszej wojny światowej i w związku z tym były one zrujnowane, ograbione i zniszczone do granic możliwości. Nie działały tam żadne instytucje, w związku z tym realną siłą, jeśli chodzi o służbę zdrowia, była wyłącznie wojskowa służba zdrowia. W Bitwie Warszawskiej, w której odniesiono wielki sukces militarny, również wielkie zwycięstwo odniosła wojskowa służba zdrowia. Biorąc pod uwagę straty odniesione przez wojsko polskie w 1920 roku, to zabici i ranni byli tylko niewielką częścią ogólnych strat wojska polskiego. Największe straty były spowodowane przez epidemie groźnych chorób zakaźnych. W tym czasie ze wschodu, wraz z działaniami wojennymi, przychodziły niezwykle śmiertelne choroby. Wspomnę tylko, że na tyfus w latach 1919-1921 zmarło prawie 2,5 miliona ludzi w samej Rosji. Do tego dochodzi jeszcze dur brzuszny, czerwonka, ospa, cholera, grypa hiszpanka, a nawet dżuma. Wszystko to pchało się ze wschodu na tereny naszych ziem centralnych.
Wojskowa służba zdrowia postawiła kordon sanitarny, później wsparty przez cywilną służbę zdrowia, ale na obszarze frontowym działała tylko służba wojskowa. Trzeba pamiętać, że wówczas nie było jeszcze antybiotyków. Każdy kontakt z osobą chorą na tyfus dla osoby o niewielkim nawet osłabieniu odporności oznaczał śmierć. Na Kresach Wschodnich wymierały całe miejscowości. W związku z tym polscy pracownicy wojskowej służby zdrowia – lekarze, pielęgniarki, sanitariusze, noszowi – mieli pełną świadomość, że udzielając pomocy naszym żołnierzom i ludności cywilnej, ryzykują własnym życiem. Tysiące naszych pracowników oddało życie w czasie wojny 20. roku. Nikt o tym nie pamięta.
Takie porównanie się nasuwa. O księdzu Ignacym Skorupce, wspaniałym kapelanie, który wraz z żołnierzami poszedł w bój i stracił życie, wie cała Polska. Ale prawie nikt nie jest w stanie podać imię i nazwisko jakiegoś polskiego lekarza, który stracił życie na Kresach, ratując życie drugiego człowieka. Tymczasem zmarło tam tysiące ludzi. Żołnierze umierali od stopnia pułkownika do szeregowego. Od komendanta szpitala do prostego sanitariusza, czy noszowego.
Generalnie polskiej wojskowej służbie zdrowia udało się zatrzymać te epidemie i nie zostały one zawleczone w głąb Polski i dalej na zachód, co jest wielką wiktorią po heroicznej bitwie. Dziwi fakt, że my sami nie upominamy się o tą pamięć. Moim zdaniem przewyższa to nawet zwycięstwo militarne. Gdybyśmy przegrali Bitwę Warszawską i stracili niepodległość, to nie doszłoby przynajmniej do biologicznego unicestwienia Polski. Te epidemie mogłyby to spowodować.