Była taka akcja. Sportowe sprzątanie Zielonego Lasu. Sportowe, ale nie na wyścigi, nie na ilość, nie dla medali. Po co więc?
Sportowe, bo organizowane przez żarski klub sportowy Agros. Raz w roku, tym razem już po raz trzeci. Nie miałem okazji wcześniej, więc tym razem postanowiłem też posprzątać las. Kilka zdjęć dokumentalnych i dalej w zarośla, zupełnie nie zdając sobie sprawy, co może mnie tam spotkać.
Wiele już razy widziałem powywalane śmieci przy leśnych parkingach. Zeżreć hamburgera
i rzucić opakowanie pod ławkę. Dość częste zjawisko. Bo podejść metr czy dwa do śmietnika to zadanie ponad siły, czy też wyobraźnię jednego z drugim. Tłuc się kawał drogi z żarciem do lasu to jakoś nie problem, ale skorzystać ze śmietnika, to niczym zdobycie Korony Himalajów i Karakorum. Wyczyn niesamowity. Ileż to się trzeba nachodzić. A schylić się po papierek. Nigdy w życiu. Lepiej nie ryzykować. Jeszcze coś w kręgosłupie strzeli. I tak robi się syf.
Trochę śmieci leży przy leśnych drogach. Butelki po napojach, torba po czipsach. Wszystko, co wygodniej wywalić przez okno samochodu, niż taszczyć do jakiegoś śmietnika. A mógłby burak podjechać sobie nawet autkiem pod sam śmietnik, przez okno wyrzucić gdzie trzeba, jak już tak nóżki szanuje i ich nie używa. Czego się jednak spodziewać po kimś, kto mózgu używa jeszcze mniej. Bezmyślność jest przerażająca.
Z takim więc oto bagażem wcześniejszych obserwacji wkroczyłem nieco głębiej w obrzeża Zielonego Lasu. Zakładałem, że jakieś śmieci może się jednak znajdą, bo wstyd wracać z pustym workiem i wyjść na lenia.
Ale spokojnie, obawy były zupełnie niepotrzebne. Śmieci w lesie dla wszystkich wystarczy. No to po prostu w pale się nie mieści… Stary telewizor, nic tylko zatargać do lasu. Opony, najlepiej do lasu. Szkła tyle, że wszystkie szklane domy dałoby się szesnaście razy wybudować. To szkło najczęściej w postaci małpek, czyli poręcznych szklanych opakowań na wódę. Nie wyszedłem więc z lasu z pustymi rękami.
O nie. Wręcz przeciwnie. Wydaje się, że to, co wyzbierali uczestnicy akcji, jest zaledwie kroplą na obszarze tego pięknego miejsca.
Ktoś zapytał, po co właściwie sprzątać po tych syfiarzach. W ten sposób nigdy się nie nauczą. Ale przecież w żaden sposób się tego nie nauczą, jeśli tego z domu nie wynieśli. To jeden tylko przykład, jak ważną rolę w kształtowaniu młodego człowieka odgrywają rodzice. Kiedyś to można było chociaż spałować przyłapanego na gorącym uczynku śmieciarza, a teraz co? Ano nic.
Poszedłem do domu zadowolony z siebie. Jeśli ktoś stwierdzi, że pięknie jest w tym Zielonym Lesie, to w jakimś tam malutkim stopniu będzie to też moja zasługa. Czyli warto było.
Warto też tłuc do pustych łbów tę prawdę, że śmiecąc gdziekolwiek, śmieci się samemu sobie. I oby każdy bezmyślny śmieciarz za każdym razem potknął się o wywaloną przez siebie butelkę, czy oponę. I walnął się porządnie pustym łbem o jakieś drzewo. Może wtedy coś dotrze.
Andrzej Buczyński