Gdy czegoś zaczyna brakować, pojawia się tęsknota. Nie istnieje, gdy przyczyna nie występuje, gdy ma się to coś na co dzień.
Nigdy wcześniej nie wpadłbym na to, że zatęsknię za hałasem. I to nie takim byle jakim, bo produkowanym przez bębny i trąbki koszykarskich kibiców. Zawsze łeb od tego pękał, ale po paru ładnych miesiącach, trochę chciałoby się tego pękania zaznać. Jeszcze momencik. To wróci. Irytacja hałasem zapewne też, ale niech w końcu pojawi się jakakolwiek jej przyczyna..
Pierwszy koszykarski turniej z udziałem BC Swiss Krono, po latach świetlnych przerwy, już w sobotę. Trochę inaczej, bo pandemicznie, co drugie krzesełko będzie można zająć. Mamy więc maksymalnie 150 osób na widowni, zamiast 300. Biorąc pod uwagę popularność tego sportu w Żarach, może nie wszyscy chętni wejdą na mecze.
Piłka nożna już działa od jakiegoś czasu. Mój sąsiad, emeryt, zadowolony. Chodzi na mecze
i jest pełen nadziei, że Promień w końcu awansuje do czwartej ligi. Wszyscy od dawna o tym mówią, że temu klubowi awans się należy. Sąsiad też. Ale zawsze coś… jakaś przeszkoda. Punktu zabrakło, albo porażka w ostatnim meczu o wszystko. Same ambicje nie wystarczą. Awans trzeba wygrać. Nie ma innej drogi.
„Moja droga…” to tytuł albumu, który powstał z inicjatywy żarskiego muzeum. Są
w nim fotografie Sybiraków. Osób, które były tam. Zostały zesłane, lub urodziły się na – delikatnie mówiąc – niezbyt gościnnej ziemi. Dziś mieszkają w Żarach i okolicach. Wspominają chwile z dawnych lat. Wspomnienia, którymi się dzielą, są po prostu bezcenne. Żywy zapis historii. Niekoniecznie taki, jak w podręcznikach. Prawdziwy, o ile pamięć nie szwankuje. Bo wiek zaciera niektóre wspomnienia. Szczególnie te złe. Aż proszące się o wyparcie z pamięci.
Żyją pośród nas Sybiracy. Niemłodzi już świadkowie historii. Wartej uwiecznienia.
Żałuję, że moi dziadkowie odeszli już z tego świata, bo pewnie niejedno mogliby jeszcze dziś mi opowiedzieć. To naturalna kolej rzeczy i powoduje wprawdzie smutek, ale wpływu na to raczej się nie ma. Szkoda tylko, że tyle niezwykłych wręcz historii umiera wraz z ich świadkami.
Sybiracy są wśród nas. Ale z czasem odejdą. Tak jak my wszyscy. Może kiedyś ktoś napisze zupełnie inny podręcznik, a nauczyciele historii będą uczyć następne pokolenia tego, co w książce, ale niekoniecznie tego, co się naprawdę wydarzyło przed laty.
Tak czysto teoretycznie – wszystko jest możliwe. Jednak jeśli ktoś kiedyś wpadnie na pomysł, żeby wymazać z kart historii syberyjski epizod dziejów ludzkości, to przeczyć temu będzie album wydany właśnie w Żarach.
Prastare dziennikarskie powiedzonko mówi, że bez zdjęć się nie liczy. Można napisać wszystko, co ślina na język przyniesie, ale jeśli nie ma to potwierdzenia na zdjęciu, budzić może wątpliwości. Żyły na Ziemi dinozaury? Możliwe, ale widział je ktoś? Nikt nie widział, co też nie świadczy, że nie istniały. Może tylko wyglądały nieco inaczej, niż w filmowym Parku Jurajskim.
Za sto lat będzie prościej. Za 500 lat jeszcze bardziej. Dziś prawie każdy z nas ma aparat fotograficzny w kieszeni. Taki z funkcją telefonowania do innych ludzi. Spora część tych przypadkowych nawet „pstryków” trafia do internetu, na portale społecznościowe chociażby. A jak wiadomo, co raz wpadnie do internetu, to nigdy nie ginie. No chyba, że ktoś kiedyś wyłączy cały internet. Ale wtedy i tak zostanie album żarskich Sybiraków wydrukowany na papierze.
Historycy przyszłych pokoleń będą mieli z górki. Jak wyglądały Żary w 2020 roku? Wiadomo. Fotograficzna dokumentacja jest przeogromna. Dlatego też warto robić zdjęcia.
A gdyby tak Ulrich von Jungingen pstrykał zdjęcia i kręcił filmiki pod Grunwaldem? Zapewne każdy chętnie by to dziś obejrzał.
Dziś są konkursy fotograficzne. Jeśli komuś uda się akurat zdobyć nagrodę główną, to fajnie dla tego kogoś. Satysfakcja i pieniądze na przykład. Ale dla przyszłych pokoleń to nic innego, jak dokumentacja chwil obecnych. Tym bardziej cenna, że taka prywatna, nieoficjalna, pokazująca różne aspekty życia codziennego.
Namawiam więc wszystkich i każdego z osobna – róbcie zdjęcia. Sobie, bliskim, znajomym, swojej ulicy, zatrzymujcie ulotne chwile. To nie kosztuje.
Andrzej Buczyński