Woda w gminie jest

3242
Wody nie zabraknie, ale trzeba jej używać z głową, szczególnie podczas suszy. fot. Andrzej Buczyński

GMINA ŻARY | Na początku lipca wójt ogłosił czasowy zakaz podlewania ogródków działkowych, trawników, upraw polowych i napełniania basenów dla wszystkich odbiorców podłączonych do gminnej sieci wodociągowej. O obecną kondycję wodociągów pytamy wójta gminy Żary Leszka Mrożka.

Leszek Mrożek, wójt gminy Żary. fot. Andrzej Buczyński

Są w gminie jakieś problemy z wodą?
– Woda w gminie jest i na dzień dzisiejszy nie ma zagrożenia, żeby coś się działo. Udało nam się wzmocnić wodociąg na Drożkowie, Grabiku, Lubanicach, Surowej i Łukawach.
Mamy nowy odwiert, nową studnię i nową nitkę. O ten teren jestem spokojny. Gdy temperatura dała znać o sobie, pojawił się problem w Lubumyślu i Złotniku, ale został rozwiązany. Trzeba było wymienić elektronikę w sterowaniu pompami. W Złotniku mieliśmy też awarię, ale pękniętą rurę udało się naprawić w ciągu jednego dnia.

Nie ma się zatem czego obawiać?
– W korzystaniu z wody najważniejszy jest ludzki rozsądek. Trzeba pamiętać o tym, że poziom wody w studniach może się obniżać i któregoś dnia woda nie napłynie do urządzeń, które ją wydobywają z ziemi. Ten problem może wystąpić w skali ogólnopolskiej. Takie miasta jak Bydgoszcz, czy Poznań, proszą i apelują do mieszkańców o rozsądek. Brakuje opadów deszczu, a więc źródła podziemne nie są zasilane. Póki co, w naszej gminie woda jest wszędzie tam, gdzie być powinna i z tego się bardzo cieszę.

Czyli mieszkańcy nie wylewają wody bez potrzeby?
– Zawsze znajdzie się ktoś, kto powie że on płaci i żąda. W porządku, ale żeby z wody korzystać bez ograniczeń, to ona musi być pod ziemią. A coraz częściej zdarzają się miejsca puste. Kiedyś, jak różdżkarz szedł i szukał wody, to ujęć było mnóstwo. Teraz – proszę mi wierzyć – coraz trudniej znaleźć źródło. Zimy krótkie i praktycznie bez śniegu. Roślinność zabiera wodę powierzchniową. Przez to wód podziemnych jest mniej. Jeśli wysokie temperatury będą się utrzymywały przez dłuższy czas, to mogą wystąpić utrudnienia. Nie będzie takiej studni, która zawsze będzie podawała wodę w takich samych
ilościach i pod jednakowym ciśnieniem.

Dało się zauważyć jakiś większy pobór wody z gminnych wodociągów?
– Teraz raczej nie. Chociaż był taki moment, że zużycie było większe, jak się tylko zaczęło robić ciepło. Wielu mieszkańców napełniało baseny. Nie są to już małe baseniki po 100 litrów. Dzisiaj popularne są baseny po 10, 15, a nawet 30 tysięcy litrów. Coraz więcej osób chce mieć taki basen obok domu, ale skutek jest taki, że jak przychodzą okresy ciepła, to ludzie zaczynają baseny kupować i napełniać. Wtedy zużycie jest duże. Jeszcze kiedy obejmowałem stanowisko wójta, Grabik miał zawsze problem z wodą na początku lata.

Miał, czyli już nie ma?
– Tą sytuację udało się wyeliminować dzięki unijnym środkom, jakie pozyskałem na wzmocnienie stacji w Drożkowie, która zasila między innymi Grabik, ale też inne miejscowości. Drugą inwestycję przeprowadziliśmy w Lubomyślu. Jest tam duży zbiornik, który był napełniany jedną nitką biegnącą przez cały Złotnik i przy większym poborze po drodze, dopływało do niego za mało wody. Postarałem się o kolejne pieniądze, dzięki którym położyliśmy drugą nitkę, która bezpośrednio zasila zbiornik, a do istniejącej wcześniej instalacji woda spływa z niego grawitacyjnie i w ten sposób dzisiaj nikt tam nie ma problemów z wodą. W Olszyńcu położony został nowy wodociąg za prawie 670 tysięcy złotych.

Wszystkie te inwestycje musiały trochę kosztować.
– Ilość pieniędzy, jakie gmina zainwestowała w wodociągi podczas mojej kadencji, jest największą w porównaniu do tego, co było wydawane na ten cel przez wszystkich poprzednich włodarzy. Na inwestycje i remonty wodociągów wydaliśmy w 2015 roku przeszło 2 miliony złotych. Zarówno w 2016, jak
i 2017, kwoty te przekraczały 1,6 miliona rocznie, a w pierwszej połowie tego roku wydaliśmy ponad 1,2 miliona. To daje łącznie prawie 6,7 miliona złotych.

Jakiś czas temu w gminnych wodociągach pojawiły się bakterie.
– Podczas modernizacji, albo pęknięcia sieci zawsze istnieje ryzyko, że te bakterie mogą się tam dostać. Robimy wszystko, żeby takie sytuacje nie miały miejsca, ale też nie zawsze jest to zależne tylko od nas. Pamiętajmy, że bakterie coli występują w naszym organizmie i to nie jest coś, co od razu będzie nas zabijać. Wiadomo, obowiązująca norma musi wynosić zero. Zawsze powtarzam, że to trochę tak, jakby do szklanki wody dodać kilka kropel octu. Czy będzie to odczuwalne? Wydaje mi się, że nie. Tak samo jest tutaj. Ale po awariach dodatkowo kazałem przeprowadzić czyszczenie i chlorowanie, żeby to więcej się nie pojawiało. Na 82 gminy w województwie lubuskim, ponad 40 gmin miało problem z bakterią coli. Takie mamy środowisko. Coraz częściej mówi się o tym, że mamy bardziej dbać o nasze otoczenie, ale również o nasze ścieki i to, co się z nimi dzieje. Jeśli ktoś wylewa szamba w pobliżu żył wodnych, to z czasem woda zabierze to ze sobą. Im bezpieczniejsze będzie nasze środowisko, bym bezpieczniej będziemy żyć.

Pozostają tylko regularne kontrole.
– Kiedyś woda badana była raz na kilka miesięcy, ale po zmianie przepisów badamy naszą wodę dwa razy w miesiącu na wszystkich naszych ujęciach wskazanych przez nas i sanepid. To dodatkowe koszty dla gminy, ale mamy możliwość szybko zainterweniować, jeśli próbki nie spełniałyby norm. Jeśli o to chodzi, to możemy spać spokojnie.

Andrzej Buczyński