Protestuję przeciwko protestom w sprawie zatrzymania wycinki kilku drzew przy przebudowywanym właśnie rondzie. Kolidują one z zaprojektowanym prawoskrętem, który pozwoli na przejazd z Al. Jana Pawła II na Zielonogórską bez potrzeby wjeżdżania na rondo. Nie chcę stać w korkach przez kilka drzew. Nie chcę wdychać spalin z samochodów, które stoją, zamiast jechać. Chcę, żeby ruch był bardziej płynny. Żeby życie stało się prostsze. Czy warto poświęcić temu celowi kilka drzew?
Nie raz już o tym pisałem, ale w pięknym Zielonym Lesie wycina się setki drzew. Na ich miejsce sadzi się nowe. Normalna gospodarka leśna. Dlaczego tam nikt nie przykuwa się do nich łańcuchami? Dlaczego nie ma protestów? Przecież to też drzewa. Dlaczego „walka” o drzewa jest taka wybiórcza? Czy przy rondzie rosną tak wyjątkowe okazy, jedyne na świecie, że trzeba ich bronić do krwi ostatniej? Może po prostu do lasu nie pojedzie telewizja i nie będzie można się pokazać. Zademonstrować, jak to się dba o przyrodę. W imię wszystkich i z troską o przyszłe pokolenia. Nie wszystkich jednak. Nie w moim imieniu. Wolę poświęcić tych kilka drzew i nie stać w korkach. Uważam też, że w miejsce wyciętych powinno być posadzonych przynajmniej dwa razy więcej nowych, szlachetnych gatunków. Tak powinno być za każdym razem.
Tak jak to się dzieje na terenach zarządzanych przez Lasy Państwowe zazwyczaj wycina się niezliczone ilości drzew, a mimo to powierzchnia lasów się zwiększa. Jednak można. Nie dzieje się to z dnia na dzień. To proces stały, długofalowy i przemyślany.
Nie mogę zrozumieć, dlaczego ludzie tracą energię na protesty, zamiast spożytkować ją na… sadzenie drzew. Byłby z tego o wiele większy pożytek. Może nawet telewizja by przyjechała, żeby to pokazać. Widocznie jednak kampanie wyborcze łatwiej opierać na negatywach, niż pozytywach. Nie oszukujmy się, partie polityczne działają po to, by zdobyć władzę i pieniądze przy okazji. Nie ma innego celu. Jeśli ktoś tak twierdzi, to sobie twierdzi. I tyle. Polityka to biznes.
Ale któż nie kocha drzewek, przyrody lasu? Przecież wszyscy. Las kochany jest najbardziej przez leśników, choć przecież tyle drzew wycinają. Piękna wiosenna zieleń, szum liści, wreszcie przebogate barwy jesieni. Nie wyobrażam sobie życia bez tego. Ale chcę też omijać bezkolizyjnie rondo. Drzew nie brakuje, ale w tym właśnie miejscu przeszkadzają. Gdy je wytniemy, nagle zabraknie tlenu w Żarach? Połowa mieszkańców umrze na raka skóry z powodu braku cienia? Proszę sobie odpowiedzieć samemu. Natomiast gdy zostaną, pozostanie problem korków, coraz większy, bo samochodów na ulicach ciągle przybywa.
Zapewne wiele osób nie raz już zauważyło stale postępujące wycinki drzew na łukach dróg biegnących przez lasy. Dawno minęły czasy, gdy między wioskami jeździło się konnym zaprzęgiem, a drzewa rosnące tuż przy krawędzi jezdni dawały tak pożądany cień. Dziś na takich drzewach gwałtownie zatrzymują się samochody. Nie trzeba chyba mówić, co w takich sytuacjach dzieje się z pasażerami pojazdu. Czy ktoś kwestionuje wycinkę ze względów bezpieczeństwa? Czy ktoś powie, że dwieście wyciętych drzew jest ważniejsze, niż jedno ludzkie życie? Ktokolwiek?
Dość kontrowersyjnym może wydawać się przepis nakazujący wycinki drzew rosnących do
15 metrów od torów kolejowych. Można się zastanawiać, dlaczego nie 14 metrów na przykład. Ktoś to wymyślił, ale nie w Żarach, nie w powiecie żarskim. Ten przepis powstał w stolicy. Proponuję zatem tam udać się ze wszystkimi protestami w tej sprawie. Może jacyś posłowie zainterweniują? Są przecież ekologiczni parlamentarzyści.
Wróćmy jeszcze do drzew przy rondzie. Zastanawiam się, czy wszyscy oburzeni faktem planowanej wycinki naprawdę szczerze kochają przyrodę? Nie problem rzucić komentarz na fejsie. Skandal, granda, i tak dalej. Czy wszyscy oburzeni porzucili już samochody na rzecz rowerów? Czy nie zatruwają powietrza spalinami? Czy przestali używać papieru wytwarzanego z drewna? Czy przestali już pisać protesty na kartkach papieru? Czy wszyscy oburzeni mają w domach betonowe parkiety oraz meble wykonane z metalu? No chyba nie z drewna, bo to się wiąże z wycinką drzew przecież. Czy nikt, ale to nikt z oburzonych nie wyciął ani jednego drzewa na swojej posesji, gdy stało się to jakiś czas temu możliwe i zgodne z przepisami?
Jak to było? Że drzazgę widzi się w czyimś oku, a nie dostrzega się drzewa w swoim?
A tymczasem od soboty na ulicach zdejmujemy maseczki.
Andrzej Buczyński