Zagrali w tropikach

777
ŁKS Łęknica 1:0 Pogoń Przyborów. fot. Andrzej Buczyński

PIŁKA NOŻNA | W prawdziwych tropikach przyszło grać w tej kolejce piłkarzom. Ponad 35-stopniowy upał w cieniu, na boisku w pełnym słońcu, na pewno dawał się zawodnikom we znaki.

Najciekawszym meczem trzeciej kolejki klasy okręgowej był mecz ŁKS-u Łęknica z Pogonią Przyborów. Obie drużyny do silne ekipy, które zawsze grają do końca. Po porażce w Górzynie podopieczni Grzegorza Tychowskiego chcieli udowodnić, że są solidnym zespołem zdolnym walczyć o najwyższe cele. Piłkarze z Przyborowa to nieprzewidywalna drużyna sprawiająca problemy najlepszym. Tak więc widowisko zapowiadało się palce lizać. Niestety pogoda popsuła wszystkim plany. Trudno się grało na nagrzanej murawie i piłkarze marzyli pewnie o tym, żeby szybko z niej zejść i udać się pod prysznic. Mecz był bardzo wyrównany z lekkim wskazaniem na gospodarzy, którym udało się strzelić bramkę dającą zwycięstwo. Zrobił to w 63. minucie Dawid Kacała. Do końca spotkania wynik nie uległ zmianie i miejscowi mogli zapisać na swoim koncie 3 punkty.

– Spodziewałem się, że zespół z Przyborowa bardzo głęboko się cofnie i nastawi na kontrę. Praktycznie przez cały mecz graliśmy w ataku pozycyjnym. Momentami za wolno operowaliśmy piłką. W pierwszej połowie stworzyliśmy sobie kilka groźnych sytuacji w tym dwie stu procentowe. W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił i mieliśmy cztery sytuacje, po których powinniśmy zdobyć bramkę. Udało się po strzale z dystansu Kacały. Mamy tydzień, żeby popracować nad skutecznością, bo sytuacje stwarzamy i to cieszy. Dobra postawa rezerwowych, bo każdy dał wartościową zmianę. Byliśmy zespołem lepszym i zasłużenie wygraliśmy. Chciałem podziękować drużynie za walkę, bo w tej temperaturze ciężko było oddychać, a co dopiero mówić o graniu – podsumował wygrane spotkanie Grzegorz Tychowski, trener ŁKS-u.

– To było trudne spotkanie, bo warunki pogodowe dla jednej i drugiej drużyny były ekstremalne. Szkoda wyniku, bo z tych kilku sytuacji, szczególnie w drugiej połowie, mogliśmy zdobyć gola. Sprawdziło się to, co przewidywałem: że mecz wygra ten, kto pierwszy strzeli bramkę, bo temu goniącemu wynik, przy takiej pogodzie, w końcówce będzie trudno odrabiać straty. Jednak jak dla mnie, to było spotkanie około remisu. Brawa za podjęcie walki o każdy centymetr boiska należą się piłkarzom obu zespołów. Po naszej stronie jest pewnie niedosyt, że nie ma chociaż punkciku, ale nie składamy broni i walczymy dalej – stwierdził Rafał Galas, trener Pogoni.

Małgorzata Fudali Hakman