Chcą być strażakami. Dzieciaki na olimpiadzie

3174

Mali strażacy z OSP Dębinka wzięli udział w Pierwszej Ogólnopolskiej Olimpiadzie Dziecięcych Drużyn Pożarniczych w Wieruszowie.

Dziesięcioosobowe drużyny rywalizowały w konkurencjach podobnych do tych, z którymi na zawodach zmagają się dorośli strażacy. Tu jednak było ograniczenie wiekowe. Najstarszy strażak mógł mieć zaledwie 10 lat. Na olimpiadzie wszyscy byli zwycięzcami. Nagrody otrzymała każda z trzydziestu startujących drużyn.

Dzieci z okolicy

– Nasza dziecięca drużyna działa już trzeci rok – mówi opiekunka Justyna Popko, która na co dzień jest również strażakiem ochotnikiem w Dębince. – Inicjatorem jej powstania jest mój mąż, który od lat działa w OSP.

Obecnie na zajęcia strażackie w Dębince przychodzi piętnaścioro dzieci. Można powiedzieć, że to zabawa, ale przy okazji już od najmłodszych lat uczą się właściwych zachowań i metod postępowania w przypadku różnych zagrożeń. Dzieciaki prezentowały już swoje umiejętności na pokazach ratownictwa drogowego, gdzie poszkodowany był wprawdzie tylko pluszowy miś, ale zajęcie się nim było bardzo profesjonalne. Nie wiadomo, czy wszyscy jak dorosną zostaną strażakami, dzisiaj bardzo tego chcą. Jeśli nawet tak się nie stanie, to nabyte umiejętności zostaną na całe życie.

Cenna wiedza

– Uczyliśmy dzieci między innymi podstaw udzielania pierwszej pomocy i pokazujemy im, jak wygląda zawód strażaka – mówi Justyna Popko. – Dzieci umieją przeprowadzić resuscytację krążeniowo-oddechową, wiedzą jak rozkładać linię gaśniczą, jak wyciągać poszkodowanego, jak ważna jest zasada „dwoje wchodzi – dwoje wychodzi”, bo jeden strażak zawsze asekuruje drugiego.

Można z całą pewnością stwierdzić, że te kilkulatki posiadają o wiele bogatszą wiedzę na temat bezpieczeństwa, niż niejeden dorosły. Popołudniowe zajęcia dla dzieci prowadzi strażackie małżeństwo z Dębinki, które poświęca na to swój wolny czas.

Na początku dzieciaki występowały w zwykłych dresach. Obecnie mają już mundury, hełmy, a nawet mały wóz strażacki, na budowę którego udało się zebrać środki dzięki rodzicom i sponsorom. Ma on być jeszcze wyposażony w pompę i zbiornik wody, ale trzeba gdzieś znaleźć na ten cel kolejne kilkaset złotych.

– Zawsze się cieszymy, jeśli ktoś nas poratuje choćby symboliczną złotówką – dodaje Justyna Popko.

I cieszą się przede wszystkim dzieci.

Andrzej Buczyński