W ciągu półtora roku trzeba będzie zapomnieć o tańszym paleniu. To ostatnie dwa sezony grzewcze, kiedy można będzie jeszcze palić węglem brunatnym.
Kłopoty z węglem brunatnym zaczęły się jesienią ubiegłego roku. Wraz z tzw. „ustawą antysmogową” 4 listopada weszły w życie nowe przepisy. Ustawa była zrobiona szybko i przepisy były na tyle niejasne, że kopalnia węgla brunatnego w Bogatyni wstrzymała na kilka tygodni sprzedaż, czekając na interpretację tychże przepisów z ministerstwa. Po kilku tygodniach sprzedaż węgla brunatnego została dopuszczona warunkowo, tylko do czerwca 2020 r. Potem będzie można już palić tylko węglem kamiennym, co może mieć korzystny wpływ na jakość powietrza, ale będzie też miało wpływ na zasobność portfeli, szczególnie osób niezamożnych. Dlaczego? Z prostego powodu – węgiel kamienny jest o 100 proc. droższy od brunatnego.
Niejasna była też sprawa brykietu, produkowanego z węgla brunatnego. Tu też było kilka tygodni zamieszania i oczekiwania na właściwą interpretację przepisów. Koniec końców stanęło na tym, że w Polsce nikt takiego brykietu nie produkuje, a robią to dwie niemieckie firmy, więc nie można zakazywać tego, co jest dozwolone w Unii Europejskiej. Brykiet można więc sprzedawać, ale też tylko do połowy 2020 roku. Potem niezbędne będzie określenie parametrów, żeby można było wydawać świadectwa jakości, takie jak dzisiaj już są obowiązkowo wydawane przy zakupie węgla kamiennego.
Mieszkańcy województwa lubuskiego i tak są w uprzywilejowanej sytuacji, bo samorząd wojewódzki nie wprowadził w życie uchwały antysmogowej. Takie lokalne uchwały obowiązują już w województwie wielkopolskim i dolnośląskim. Tam węglem brunatnym palić już nie można.
Paweł Skrzypczyński
fot. ARMG