GMINA BRODY | Jezioro Brodzkie stanowi część parku przypałacowego. Dostęp do brzegu jest dość trudny ze względu na gęste dzikie zarośla. Mieszkańcy jednak wzięli sprawy w swoje ręce.
Można to nazwać czynem społecznym. Ktoś miał chęci, ktoś koparkę, przyłączyli się strażacy z OSP. Wycięto krzaki i wszelkiego rodzaju samosiejki, oczyszczono kawałek dna jeziora, którego linia brzegowa jest praktycznie zupełnie zarośnięta. I nagle okazało się, że teren w zasadzie dotychczas niedostępny, stał się bardzo przyjemnym miejscem rekreacyjnym. Pojawił się nawet stół z ławkami. Plaża, to może za dużo powiedziane, ale tak to prawie wygląda.
Fajne miejsce zaczęło przyciągać ludzi. Nic w tym złego, przecież to przez ludzi i dla ludzi zostało zrobione. Problem w tym, że niektórzy nie potrafią tego docenić. I jak to często bywa w podobnych miejscach, zaczęły też pojawiać się śmieci. Nie po raz pierwszy okazuje się, że przynieść coś ze sobą na piknik to żaden problem, ale zabrać śmieci, to już inna historia. A las sam się nie sprząta, choć może tak niektórzy sądzą.
Coraz częściej zaczęły tam wjeżdżać samochody. Ślady opon są wszędzie. Tylko czekać, aż na wąskiej ścieżce biegnącej wokół jeziora, pojawią się koleiny. Wjazd na jedną ze ścieżek został celowo rozkopany, ale na niewielkim rowie i tak widać ślady terenowych opon.
Wystarczy zaparkować auto przy drodze i przespacerować się sto metrów w kierunku jeziora. Zwyczajnie szkoda, aby takie miejsce zostało zniszczone. Nie mówiąc już o tym, że ścieżki są mniej więcej szerokości auta, więc pieszy przy takiej konfrontacji musi wejść w krzaki. A co zrobi kobieta z wózkiem dziecięcym?
Gmina nie ma obecnie żadnych planów dotyczących zagospodarowania tego akwenu, ale nie jest też jego właścicielem, tylko użytkownikiem.
– Utrzymywanie porządku w parku i nad jeziorem leży po naszej stronie i staramy się to robić – mówi zastępca wójta Juliusz Dudziak. – Jeśli otrzymujemy sygnały o śmieciach, nasi pracownicy to sprzątają.
Przy okazji zastępca wójta podkreśla wyraźnie, że po ścieżkach parkowych nie można jeździć autami, a jeśli ktoś tak robi, po prostu łamie przepisy. Takie przypadki można złgaszać do urzędu gminy.
– Nie jesteśmy w stanie upilnować całego terenu – mówi Juliusz Dudziak. – Zawsze zakładamy, że ludzie są cywilizowani i nie będą robić rzeczy niezgodnych z prawem, ale to tylko teoria. Przyjrzymy się temu problemowi – dodaje.
Andrzej Buczyński