ŻARY | Przez wiele lat słyszałem mniej więcej tę samą mantrę… W Kunicach nic się nie robi, miasto nie pamięta o Kunicach, Kunice to zapomniana dzielnica… Przyjrzyjmy się zatem, jak to wygląda dziś.
Z góry widać najlepiej. Proszę bardzo. Wygląda to raczej na ekskluzywną dzielnicę willową, niż na dziurę zabitą dechami. Jest duża szkoła, dom kultury, przemysł z górnej półki, do tego mniejsze firmy, tereny rekreacyjne, kościół, cmentarz, Biedronka, Dino, klub piłkarski Unia Kunice grający w klasie okręgowej – kibice mogą sobie wyjść z domu z konkretnym uzasadnieniem, że akurat w tej chwili nie mogą kosić trawnika. Jest Ochotnicza Straż Pożarna.
Są place zabaw, mnóstwo zieleni, kolej, ścieżka rowerowa biegnąca do centrum miasta. Jest staw, który niegdyś pełnił funkcję kąpieliska, ale potem ponoć pływała w nim zdechła krowa. Nie widziałem krowy na własne oczy, więc piszę „ponoć”. Dziś wokół akwenu widać wielu wędkarzy. Dwie duże wiaty piknikowe mają swoich amatorów. Przyjedzie rodzinka na grilla. Dzieciaki biegają po placu zabaw…
Skoro w Kunicach zawsze było „tak źle”, to jakim cudem w ostatnich latach wybudowano tam tyle nowych domów? Po co ktoś miałby inwestować spore przecież pieniądze w swoje nowe miejsce na ziemi „zabite dechami”? Wygląda na to, że „mantra” o zapomnianych przez Boga i ludzi Kunicach, dawno przestała mieć jakikolwiek sens. To nie wioska z krowami pasącymi się przed każdą lepianką, ale osiedle nowoczesnych domów wyposażonych chociażby w fotowoltaikę. To widać na zdjęciach.
Jeszcze o stawie… Kiedyś zastanawiałem się, po co wywalać tyle kasy na zagospodarowanie tego terenu. Przecież w Kunicach prawie każdy ma swoje podwórko. Komu potrzebny taki teren rekreacyjny? A jednak. Są osoby, które korzystają. Może przyjezdni, nie wiem. Dla pewności, potrzebna by była ankieta. Spacerują, biegają, jeżdżą na rowerach, łowią, grillują, a dzieci bawią się na placu zabaw.
Mam bliskich znajomych, którzy mieszkają w Kunicach. Nie narzekają. Ale zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie narzekał na cokolwiek. Bo tak. Oczywiście, Kunice to nie raj na ziemi. Tu i tam trzeba naprawić drogę po zimie, a gdzie indziej przydałby się jeszcze asfalt i nowy chodnik. Tyle tylko, że tak jest wszędzie. Zawsze coś jeszcze można zrobić. Jednak nikt mnie nie przekona, że w Kunicach nie robi się nic.
Ciekawe, z jakim hasłem wyborczym wystartują w następnych wyborach samorządowych kandydaci z Kunic? „Zapomniana dzielnica”? To raczej nie przejdzie. Pozostaje kwestia bilansu podatkowych wpływów do kasy miejskiej. Czy inwestycje w Kunicach są proporcjonalne do tego, ile kasy z tej dzielnicy zasila miejski budżet? Z drugiej strony, czy pracownik huty, mieszkający na osiedlu muzyków, nie ma prawa domagać się remontu swojej ulicy z pieniędzy, jakie jego zakład pracy odprowadza do miasta? Przecież też na to pracuje. Ot, temat do analiz.
Andrzej Buczyński