Książka ma tyle stron, ile autor zdoła dołożyć do niej opisów. Nie tylko przyrody, ale przeróżnych. Od historii swetra bohatera, w który go właśnie ów autor wsadził, po odrapane drzwi pewnej kamienicy. Często naszpikowanie książki w obszerne opisy, tylko jej szkodzą. Ale pyka kolejna strona, lub nawet kilkadziesiąt. Książka nabiera poważnych rozmiarów. Jest imponująco gruba. Jeśli ktoś lubi, to ja nie mam nic do tego. Lubi, to chwyta za książkę Ryszarda Ćwirleja „Jedyne wyjście” i kartkuje lub przewija. Niekoniecznie uwielbiam nadmiar opisów w lekturach. Choć nie da się bez nich w ogóle, żeby była jasność.
Trzeba podkreślić, że jest to kryminał feministyczny. Autor staje po stronie kobiet, sprzeciwiając się stereotypowemu traktowaniu funkcjonariuszek podczas pełnienia służby. Podkreśla, że często to właśnie płeć piękna lepiej sprawdza się w typowo męskich zawodach. Ćwirlej zwraca przy tym uwagę na proces realnych zmian w polskich służbach policyjnych, w których kobiety coraz częściej podejmują strategiczne działania.
Tyle ogółu. Teraz zdradzę o czym jest „Jedyne wyjście”. Już na pierwszych stronach możemy przeczytać o morderstwie. Pojawia się wątek znudzonej żony szperającej w sieci i mordercy, który rozkochuje ją w sobie. Potem wątek ten ciut zanika. Na pierwszy plan wysuwa się biznesmen z kryminalną przeszłością. Zostaje uprowadzony jego syn, a porywacze żądają okupu. Będąc przekonanym, że pieniądze nie uratują jego dziecka, zgłasza całą sprawę na policję. Zwraca się też o pomoc do swojego kumpla z przeszłości.
Kluczową rolę odegrała tu młoda poznańska funkcjonariuszka, Aneta. Jej zapał do pracy w sprawach ginących kobiet i uprowadzonego syna biznesmena, kosztuje ją bardzo wiele. A jak dużo? Tego już nie opowiem. Sięgnijcie i zajrzyjcie, jak potoczą się losy młodej, ambitnej, nieszablonowej policjantki.
Jak już wyżej wspomniałam, Ćwrlej „Jedynym wyjściem”, zaczepił temat kobiet w mundurze policyjnym. Nie uważam się za feministkę. No może ciut, ale bez szału wielkiego. Jednak czytając o tym, jak wyżej postawieni funkcjonariusze wykorzystują swoją pozycję i molestują podwładne… Żenada. Prostactwo. Brak kultury. Chamstwo w najgorszej postaci. Brawa dla Ćwirleja, że wśród zagadek i trupów podjął taki temat.
Jedyne wyjście, aby dowiedzieć się, jak skończyły się wątki i losy bohaterów, to sięgnąć po „Jedyne wyjście”. Uzbroić się w cierpliwość, jeśli nie lubicie opisów, tak jak ja, i czytać. Polecam. M.