![](https://moja24.pl/wp-content/uploads/2017/04/kongres-motocyklowy-Lubsko-2-300x200.jpg)
Lubski klub „Boxer” MC był gospodarzem Ogólnopolskiego Kongresu Klubów Motocyklowych.
Można mieć całkiem mylne mniemanie o motocyklistach, szczególnie w aspekcie działalności poszczególnych klubów, jeśli tylko ogląda się amerykańskie filmy gangsterskie. W Polsce od przeszło dwudziestu lat działa instytucja kongresu, skupiająca 28 najważniejszych klubów MC, które – można powiedzieć – wprowadziły pewne prawa i porządki. I wszyscy to respektują. I z tych wzorców czerpią też inne kraje. Tak więc mamy się czym pochwalić. Inicjatorem powołania kongresu był śląski klub Road Runners, a od kilku już ładnych lat w ścisłej, składającej się z ośmiu klubów, radzie kongresu zasiada lubski „Boxer”. Takie spotkania organizowane są dwa razy w roku, a pełnienie roli gospodarza jest niewątpliwym wyróżnieniem.
– Mieliśmy zaszczyt po raz drugi w 31-letniej historii naszego klubu zorganizować taką właśnie imprezę – mówi Robert Kościk, szef, czyli prezydent lubskiego „Boxera”.
Była cała Polska
Na kongres przybyli przedstawiciele 110 klubów praktycznie z każdego zakątka Polski. Warto wspomnieć, że niektóre kluby reprezentują środowiska zawodowe, na przykład strażaków, lekarzy, czy chociażby kapłanów.
![](https://moja24.pl/wp-content/uploads/2017/04/kongres-motocyklowy-Lubsko-1-300x200.jpg)
Przez trzy dni przewinęło się przez nasz region sporo ponad tysiąc motocyklistów. Po co? Kongres zatwierdza chociażby tak zwane „plecy”, czyli barwy klubowe noszone na motocyklowych strojach – to, co wyróżnia każdy klub. Nie ma więc problemu, że jakiś się powiela, że ktoś będzie miał do kogoś pretensje.
– Robimy to wszystko po to, żeby później nie było jakichś awantur na zlotach, tak jak to miało miejsce na zachodzie, a i kiedyś u nas – mówi Robert Kościk. – Na kongres przyjechał klub z Litwy. Poinformowali nas, że jeden z ich członków żyje teraz i pracuje w Polsce. Dzięki temu nikt nie będzie się zastanawiał, co zagraniczne kolory robią w naszym kraju – wzajemny szacunek jest podstawą – dodaje szef „Boxera”.
Teoretycznie klub może założyć garstka motocyklistów mających wspólną pasję. Poprzez najbliższy sobie klub o randze MC mogą zgłosić swój pomysł na działalność, na swój własny znak, a kongres to rozpatrzy. To jakby zdobyć na coś „patent”, który będzie przez wszystkich respektowany.
Podsumowują i planują
Półroczne podsumowania działalności klubowej są stałym punktem obrad kongresu. Ustala się również terminy zlotów motocyklowych, tak aby nie zachodziły na siebie. Jedną z akcji wymyślonych przez motocyklistów jest impreza, w ramach której w całym kraju najczęściej podczas inauguracji sezonu motocykliści honorowo oddają krew, a przy okazji z tej możliwości korzysta wiele osób niezwiązanych ze środowiskiem motocyklowym. Motocyklowe „Mikołajki”, wizyty w domach dziecka, udział w imprezach charytatywnych – to też motocyklowa codzienność klubowa, choć być może za mało zauważana.
Integracja i pomysły
Kongres jest okazją do zbliżenia i zintegrowania środowisk motocyklowych praktycznie od Bałtyku, aż po Tatry. Na drogach można zauważyć, że motocykliści pozdrawiają się, choć w większości przypadków w ogóle się nie znają. Spotykając się na parkingach, stacjach benzynowych rozmawiają ze sobą jak starzy znajomi, chociaż widzą się pierwszy raz w życiu. I to niezależnie od wieku. To może dziwić kierowców samochodów, ale właśnie tak jest.
Andrzej Buczyński
![](https://moja24.pl/wp-content/uploads/2021/01/zareklunas.png)