Od przyszłego miesiąca szpitale, które znalazły się w tak zwanej krajowej sieci, będą inaczej finansowane.
Najprościej rzecz ujmując, zamiast dotychczasowych kontraktów na poszczególne zadania, placówka dostaje jedną pulę pieniędzy do podziału na oddziały i poradnie.
105. Kresowy Szpital Wojskowy, jako placówka wielospecjalistyczna, zaliczony został do kategorii szpitali ogólnopolskich. Sieć określa oddziały i poradnie, które musi prowadzić. Jednak nie wszystkie, działające do tej pory, zostały ujęte w wykazie ministerialnym. O to, co się z nimi stanie i co kolejna reforma służby zdrowia oznacza dla samych pacjentów, pytamy wicedyrektora Andrzeja Sodkiewicza.
Co się zmieni po 1 października?
– Dla pacjenta absolutnie nic. Wszystko będzie się odbywać tak, jak do tej pory. Pacjent trafia do poradni, do której ma skierowanie. Jeśli jest konieczność hospitalizacji, to trafia na oddział. Nie interesuje go, w jaki sposób do szpitala trafiają pieniądze. Zmianie ulega to, że badania kontrolne po hospitalizacji będą się odbywać w tej samej poradni przyszpitalnej, która kierowała pacjenta na oddział. A więc lekarz, który skierował pacjenta do szpitala, ma obowiązek obejrzeć i sprawdzić efekty leczenia.
Do tej pory kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia określały ilości pacjentów, jakie można przyjąć.
– Fundusz wyznaczał limity ilości przyjęć na przykład w poradniach. Jeśli limity zostały przekroczone, to Fundusz płacił za to dodatkowo, albo nie płacił. Teraz tych limitów nie ma. Zakłada się, że przekazana szpitalowi pula pieniędzy powinna wystarczyć na wszystko. Ale sprawozdania z ilości zabiegów będą, tak jak do tej pory, przekazywane do NFZ i po trzech miesiącach wszystko zostanie zweryfikowane.
Nie będzie list oczekujących na przyjęcie?
– Zapisów na oddziały nie było, ewentualnie uzgodnienia terminów przyjęcia. Co innego, jeśli chodzi o takie zabiegi, jak endoprotezy czy zaćma. W tej chwili ortopedia podzielona została na oddział urazowy i oddzielnie wykonywanie zabiegów wstawienia endoprotezy. Mamy zapewnienie, że poza ogólnym budżetem, za te zabiegi będziemy mieć zapłacone niezależnie od ich ilości.
W tym wypadku znikną kolejki?
– NFZ mówi – róbcie, ile możecie. Ale tu nie do końca chodzi o same pieniądze. W to są zaangażowani ludzie, musi być miejsce na przeprowadzanie takich zabiegów. Priorytetem jest też tak zwana urazówka, czyli pacjenci po wypadkach, skręceniach, złamaniach. To co trzeba wykonać natychmiast, odsuwa endoprotezy na dalszy plan. Gdybyśmy nastawili się tylko na endoprotezy, musielibyśmy zrezygnować z chirurgii urazowej. Można zakładać, że kolejki się zmniejszą, ale do tego potrzebny jest przede wszystkim personel, sprzęt i materiały. Endoprotezę trzeba najpierw zakupić, dopasować ją do pacjenta, a to też trwa.
Co z oddziałami, które nie zostały ujęte na liście, a co za tym idzie, nie będą finansowane według nowych zasad?
– Nie mamy z tym problemu, ponieważ NFZ zaproponował nam przedłużenie dotychczasowych kontraktów. W naszym przypadku dotyczy to zabiegów na zaćmę, planowej chirurgii urologicznej i chirurgii onkologicznej. Na te trzy elementy w strukturze naszego szpitala podpisaliśmy umowę do końca marca 2018 roku. W tych przypadkach limity będą na podobnym poziomie, jak dotychczas, ale nikt nie ma zamiaru tego zamykać.
Czy obecna pula pieniędzy różni się od tego, co szpital otrzymywał z kontraktów?
– Jest na podobnym poziomie, choć szacujemy, że może być minimalnie większa. Przypuszczam, że łącznie może to być kilka procent więcej. Nie jest to budżet, który nas dołuje. Musimy rozsądnie go wykorzystać. Na pewno nie możemy sobie nagle na wszystko pozwolić. Absolutnie nie ma żadnej rozrzutności ze strony NFZ.
Jak teraz podzielić pieniądze na poszczególne oddziały?
– To zadanie dla dyrekcji każdego szpitala. Natomiast oddziały będą połączone z odpowiadającymi im poradniami specjalistycznymi i to ordynatorzy będą decydować, czy według potrzeb przesunąć więcej środków na poradnię kosztem oddziału, czy odwrotnie.
Po trzech miesiącach funkcjonowania nowego systemu ma nastąpić weryfikacja. Nie obawiacie się tego?
– Dostaliśmy już wstępny budżet na czwarty kwartał 2017 roku. Następnie będą przymiarki na rok 2018. NFZ informuje, że znów będą inne metody liczenia. Z tego co wiemy, na 1 stycznia dostaniemy prawdopodobnie budżet taki, jak w tym czwartym kwartale, przynajmniej przez pierwszy miesiąc, dopóki nie zrobi się pełnej sprawozdawczości. Oceniana będzie forma i jakość wykonywania usług medycznych. Dopiero po tym dadzą nam budżet na cały następny rok. To, jak wykonamy czwarty kwartał, będzie rzutowało na kolejne okresy. Dopiero wtedy przekonamy się, jak to będzie dokładnie wyglądało.
Dotychczas każda procedura medyczna była wyceniona osobno. Dzisiaj mamy jeden worek pieniędzy, ale leczenie kosztuje tak samo, jak kosztowało.
– Oczywiście. Bardzo dokładnie liczymy koszty funkcjonowania oddziałów i te koszty weryfikują ich działania. Nie liczymy ilości pacjentów, tylko patrzymy na ogólny poziom finansowania. Przez każdy miesiąc obserwujemy, jak kształtują się koszty. Nie ukrywam, że najważniejsze jest, aby poniesione koszty nie przekroczyły wyznaczonego limitu. Jak w każdej gospodarce, także domowej – jeśli chcemy sobie coś kupić, to sprawdzamy najpierw, czy mamy pieniądze w portfelu. Nie możemy się zadłużać. Patrząc ogólnie na ten budżet, pacjentom na pewno nie będzie gorzej, niż dotychczas. Za to większą odpowiedzialnością obarczono dyrektorów szpitali, jeśli chodzi o planowanie wydatków. Myślę, że damy sobie z tym radę.
Co z nocną i świąteczną pomocą medyczną? Szpital 105 prowadził takie usługi, ale teraz nie należy to do waszych obowiązków.
– Startujemy w konkursie na nocną i świąteczną pomoc w Żaganiu. Natomiast w Żarach sieć przypisała tą działalność wraz z pieniędzmi Szpitalowi na Wyspie i taki jest na razie podział obowiązków. Ustalenia w tej sprawie jeszcze trwają i po ich zakończeniu okaże się, czy nocna i świąteczna pomoc pozostanie, czy zniknie ze 105 Szpitala w Żarach.
Każda reforma budzi niepokój. Co przyniosą zmiany? W tym wypadku dotyczy to nas wszystkich, obecnych lub przyszłych pacjentów szpitali. Wicedyrektor dużego żarskiego szpitala ocenia, że nie powinno być gorzej. I to jest już optymistyczna wiadomość. Natomiast z dużą rezerwą należy podchodzić do telewizyjnych wypowiedzi, że nagle znikną kolejki. A to z dwóch powodów. Po pierwsze, reforma nie spowodowała, że szpitale dostały na leczenie dwa razy więcej pieniędzy. Budżet państwa ma określoną pulę środków na ten cel i bez zwiększenia na przykład składki na ubezpieczenie zdrowotne, pula ta w cudowny sposób nie wzrośnie. Po drugie, gdyby nawet szpitale otrzymały dwa razy więcej pieniędzy niż obecnie, to nie wybudują nagle kolejnych budynków i nie zatrudnią armii lekarzy i pielęgniarek. Bo tych po prostu brakuje. Ludzie pracujący w służbie zdrowia mogą zrobić tylko i aż tyle, ile robią. Więcej się nie da. Zespół medyczny wszczepiający endoprotezy nie zacznie pracować 24 godziny na dobę, bo to jest fizycznie niemożliwe. Tak więc, czy rzeczywiście będzie lepiej – czas pokaże.
Andrzej Buczyński |