Festiwal kartek

733
Promień Żary 2:1 Piast Inex Czerwieńsk. fot. Małgorzata Fudali Hakman

PIŁKA NOŻNA | Aż 10 żółtych kartek pokazał sędzia główny, Jarosław Gałązka, w meczu Promienia Żary z Piastem Czerwieńsk, który odbył się 15 sierpnia na stadionie przy Z38.

Nie od dzisiaj wiadomo, że drużyna z Czerwieńska jest trudnym i bardzo wymagającym przeciwnikiem. Promieniowi gra się z podopiecznymi Mateusza Reimana ciężko, a mecze są zawsze bardzo wyrównane. I tak było tym razem. Po pierwszej połowie nic nie wskazywało na to, że żaranie będą się męczyć z rywalem, bo po dwóch bardzo dobrych, wręcz widowiskowych akcjach, prowadzili 2:0. Pierwsza bramka padła po podaniu Manuela Kowalskiego do Kuby Nowaka, który przebiegł niczym Usain Bolt pół boiska i idealnie podał nabiegającemu z drugiej strony Kamilowi Dadosowi. Ten nie zmarnował okazji i pokonał bramkarza gości. 10 minut później niemal kopia akcji wcześniejszej. Tylko tym razem bardzo widoczny w tym dniu Kamil Dados podał do Marka Wolaka, a ten z zimna krwią wykonał wyrok, kładąc na murawę trzech obrońców oraz golkipera Piasta i ze spokojem Dalajlamy zapakował piłkę do siatki. Podopiecznym Łukasza Czyżyka wszystko się układało i nikt nie przypuszczał, że układać się przestanie. Co prawda w końcówce przyjezdni próbowali skontrować, ale Michał Krukowski zatrzymał napastnika gości, stając przed nim niczym przydrożny żelbetowy słup, za co arbiter sprezentował mu żółtko z szerokiego wachlarza kartek, jakie rozdał w tym dniu.

Zupełnie inna druga połowa
Druga część spotkania rozpoczęła się od niewykorzystanej sytuacji Kuby Nowaka, który wyszedł z piłką sam na sam i przestrzelił. Szkoda, bo zdobyta bramka byłaby ukoronowaniem bardzo dobrego występu Kuby w tym spotkaniu i ustawiłaby wynik meczu. A tak goście postanowili zgodnym chórem uprzykrzyć życie żaranom jak się da i jak można. A okazało się, że mogą całkiem sporo. Zamknęli miejscowych na ich połowie i z uporem maniaka próbowali trafić bez GPS do bramki Manuela Kowalskiego, który uwijał się miedzy słupkami jak w ukropie. Udała im się ta sztuka w 51. minucie i na stadionie powiało grozą jak w „Masakrze piłą mechaniczną 3”. Mecz stał się bardzo nerwowy. Wszystkim puszczały nerwy a panowie sędziowie starali się za pomocą kartek zapanować nad piłkarzami, trenerami i działaczami. Kolor żółty zapanował na boisku i sam van Gogh byłby dumny z takiej ilości tego koloru, bo nawet jemu nie udało się tyle zgromadzić na słynnych „Słonecznikach”. Po oblężeniu bramki Promień w końcu się otrząsnął i próbował stworzyć jakąś groźną sytuację. Kilka razy żaranie zapędzili się pod pole karne przeciwnika i nawet w końcówce Marek Wolak trafił w poprzeczkę, ale wynik nie uległ zmianie i Promień zainkasował zasłużone 3 punkty i razem z Zorzą Ochla współlideruje w tabeli okręgówki.

– Weszliśmy w mecz bardzo dobrze. Graliśmy wysoko, nie dawaliśmy rozgrywać piłek przeciwnikowi i stwarzaliśmy dużo sytuacji podbramkowych i udało się strzelić 2 bramki. Druga połowa była zupełnie inna. Na początku nie wykorzystaliśmy okazji na 3.0 i chyba od tego zaczęło się wszystko zmieniać, Piast ruszył agresywnie i strzelił kontaktową bramkę. Co prawda my mogliśmy podwyższyć wynik na 3:1, ale się nie udało i zrobiła się nerwowa końcówka. Najważniejsze, że wygraliśmy i możemy sobie dopisać 3 punkty – podsumował Oleg Frankovych, który rozegrał bardzo dobre spotkanie.

– Jeżeli chodzi o mecz to dwa oblicza spotkania. Pierwsza połowa była super. Graliśmy mądrze i do tego agresywnie realizowaliśmy to co sobie powiedzieliśmy przed meczem. Do tego piękne dwie bramki. Początek drugiej połowy graliśmy nieźle do akcji, którą powinniśmy na bramkę. A tak to się za chwilę mści i drużyna Piasta strzela gola łapie kontakt i zaczyna się u nas nerwowość. Czasami zdarza się grać piękny mecz i nie wygrywać, a tu jednak szczęście w sobotę było po naszej stronie. Jest to kolejny krok to realizacji założonego planu i oby tak już do końca. W niedziele jedziemy do lidera i tam będzie trzeba zagrać dwie równe połowy i pokazać kto jest faworytem do awansu – podsumował Marek Wolak, strzelec drugiej bramki dla Promienia.

– Uważam, że o sobotniej porażce, zadecydowała pierwsza połowa. Wyszliśmy na to spotkanie ze zbyt dużym respektem w stosunku do przeciwnika. Założenia taktyczne nie zostały przez nas wykonane. Środkowi obrońcy przeciwnika mieli zbyt dużo miejsca, co dawało im możliwość gry długich diagonalnych podań w boczny sektor. Było to idealne rozwiązanie – niestety dla Promienia. Mieliśmy również problem z przesuwaniem
i atakiem na zawodnika z piłką. Dopiero druga połowa meczu wyglądała tak, jak sobie założyliśmy, przyniosło to kontrolę spotkania i bramkę kontaktową. Trzeba jednak przyznać, że mimo przewagi drużyna Promienia, potrafiła wyprowadzić groźne kontrataki.
Drużyna Promienia wykorzystała naszą słabszą dyspozycję w pierwszej połowie i zasłużenie wygrała całe spotkanie. Traktujemy tę przegraną jako jedną z przeciwności, jaką musimy pokonać w drodze do celu, który sobie założyliśmy.

Wielkiej „presji” spotkania nie unieśli sędziowie. Oglądając mecze Ekstraklasy widzimy jak zawodnicy są chronieni, gdzie każde wejście wyprostowaną noga w przeciwnika, uderzenie łokciem czy też kopnięcie po gwizdku w formie odwetu, kończy się czerwoną kartką. Ma to na celu dbanie o zdrowie zawodników, którzy i tak w razie kontuzji mają do swojej dyspozycji całe zaplecze medyczne. Na naszym poziomie rozgrywkowym nikt nie zważa na fakt, że ktoś w poniedziałek musi iść do pracy – podsumował Mateusz Reiman, trener Piasta.

Małgorzata Fudali Hakman