Smród po pożarze

4777

Strażacy zakończyli akcję gaśniczą składowiska odpadów w Brożku. 1,5-hektarowe składowisko ciągle jednak dymi, a mieszkańcy boją się, czy oprócz smrodu coś nie zagraża ich zdrowiu.

Lubuski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska uspokaja. Kilkukrotnie przeprowadzane badania gleby, powietrza i wody nie wykazały obecności substancji bezpośrednio zagrażających życiu. Teren będzie monitorowany przez następnych sześć  miesięcy.

Obecnie zakład DEKO-PROCES, na którego terenie wybuchł pożar,  jest zobowiązany do całodobowego pilnowania jeszcze tlącego się składowiska. W opinii inspektorów WIOŚ, ewentualne skutki emisji pożarowych dla środowiska ocenić będzie można dopiero po całkowitym wygaszeniu pożarzyska, ale trudno przewidzieć, kiedy to nastąpi.

 Niemcy poczuli smród

Sąsiedzi zza Nysy również niepokoją się ewentualnymi skutkami pożaru dla zdrowia i środowiska. Spotkanie w tej sprawie z udziałem władz powiatu Sprewa-Nysa odbyło się 9 marca w Forst. Zastępca wójta Brodów, Juliusz Dudziak poinformował tam o wszystkich podjętych działaniach. Strona niemiecka zawnioskowała o przekazywanie im cotygodniowej informacji o bieżącej sytuacji. Niemcy wskazywali na nieprawidłowości w składowaniu odpadów. Gdyby były podzielone na mniejsze hałdy, to nie byłoby mowy o pożarze na tak dużą skalę. Sprawą zainteresowały się również niemieckie media.

Mieszkańcy pytają

W Zasiekach zorganizowano spotkanie władz gminy z mieszkańcami. Nie wszystkich przekonują wyniki badań WIOŚ.

– Nie można palić w piecach plastikowymi butelkami, bo to szkodzi środowisku, a tam paliło się półtorej hektara, czy to nie było szkodliwe? – zastanawia się jeden z mieszkańców.

Trudno się dziwić takim głosom, tym bardziej, że wiele osób narzekało na gryzący, śmierdzący dym, który dokucza, a wręcz utrudnia oddychanie. Ludzie zwyczajnie boją się tego, co wdychają. Zastanawiają się także, co jeszcze oprócz plastiku mogło się tam spalić. Jedna z pań – chcąca zachować anonimowość – mówiła o beczkach zakopanych na terenie składowiska, zawierających jakieś chemiczne substancje. Ktoś coś widział, ktoś coś wie, ale nikt nie chce wypowiadać się oficjalnie w tej sprawie.

Do tragedii już doszło, pożaru nikt nie cofnie. Rzecz w tym, by zminimalizować podobne skutki takich zdarzeń w przyszłości.

Wójt czy starosta

Prawo ochrony środowiska wskazuje, że starosta oraz wójt sprawują kontrolę przestrzegania i stosowania przepisów o ochronie środowiska w zakresie objętym właściwością tych organów. Wójt chce, żeby starosta przeprowadził kontrolę w zakładzie. Starosta w kolei twierdzi, że wójt jest bezpośrednio zobowiązany do zapewnienia bezpieczeństwa obywateli i ochrony środowiska na swoim terenie. I póki co, urzędy wymieniają się korespondencją.

Ryszard Kowalczuk, wójt gminy Brody

– Wystąpiłem z pismem do starosty żarskiego o nałożenie na właściciela zakładu w ramach ustawowego nadzoru organu ochrony środowiska, obowiązku sporządzenia przeglądu ekologicznego z uwagi na możliwość negatywnego oddziaływania instalacji na środowisko po zaistniałym zdarzeniu, a także zwróciłem się do starosty o przeprowadzenie kontroli wypełniania przez firmę DEKO-Proces Sp. z o.o. wszystkich warunków określonych w decyzjach wydanych przez starostę żarskiego.

Ponadto zwróciłem się do komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Żarach o wyegzekwowanie od właściciela zakładu wykonania wszystkich zaleceń pokontrolnych oraz dokonanie analizy planu ochrony przeciwpożarowej zakładu ze szczególnym uwzględnieniem zabezpieczenia składowanych odpadów w celu zminimalizowania zagrożenia pożarowego w przyszłości.

Niestety zaistniała sytuacja jednoznacznie wykazała ogromną skalę nieprawidłowości, zaniechań i zaniedbań jakie towarzyszyły temu przedsięwzięciu od momentu jego powstania w 2007 roku i mimo wielu monitów z naszej strony właściwe w tej sprawie organy – starostwo i WIOŚ – wykazały się brakiem determinacji w wyegzekwowaniu realizacji zaleceń określonych w decyzjach starosty powiatu jak i zaleceń pokontrolnych WIOŚ.

Nie podoba mi się postawa starosty, który od samego początku zapowiedział, że jest to nasza sprawa, ponieważ zakład jest na terenie gminy Brody. Nie do końca się z tym zgadzam. W znacznej części – według naszego uznania – jest to problem starosty, ponieważ to starostwo udzielało pozwoleń i nie dopełniło swoich obowiązków jeśli chodzi o kontrole realizacji tych pozwoleń. Chcemy, żeby to przedsiębiorstwo działało zgodnie ze wszystkimi przepisami.

 Juliusz Dudziak, zastępca wójta gminy Brody

– Jest tu kwestia konfliktu kompetencyjnego, kto ma się tym zająć. Starosta ma bardzo proste mechanizmy, żeby to rozwiązać, tylko nie chce z nich skorzystać. Zgodnie z przepisami, jeśli starosta wydaje pozwolenie, to jeśli przedsiębiorca nie realizuje zapisów tej decyzji, to dostaje ostrzeżenie, później karę, a na końcu może być tak, że starosta tą decyzję cofa. W takim przypadku przedsiębiorca ma zakład natychmiast zlikwidować, a odpady zutylizować.

 
Janusz Dudojć, starosta żarski

Janusz Dudojć, starosta żarski

– Starosta jest do dyspozycji, może pomóc, tylko wójt musi chcieć tej pomocy i musi wiedzieć co chce. Wójt musi być wójtem w swojej gminie. My od swojej kontroli nie uciekamy. Wydaliśmy decyzję na pewne działania, a wójt na pewne swoje działania. Nie chciałbym być w skórze wójta, ale długo tak nie pociągnie, żeby uprawiać spychologię. To jest zadanie wójta. Niemniej jednak dla bezpieczeństwa mieszkańców starosta jest do dyspozycji.

Nie dziwię się, że ludzie się martwią, ale wójt nie powinien mydlić oczu swoim mieszkańcom, nie manipulować tym, za co odpowiada. To że wójt ma w tej chwili problem, to my wszyscy wiemy, i to bardzo duży, i u siebie. Niech będzie wójtem, weźmie to na klatę i próbuje wypić piwo, którego sobie nawarzył.

Starosta jednoznacznie zadeklarował pomoc finansową dla gminy – na usunięcie tych szkód, dla straży pożarnej, niemniej jednak straż pożarna zrobiła swoje, a WIOŚ twierdzi, że wszystko jest w porządku. Do tej chwili wójt nie zwrócił się o taką konkretną pomoc. Wójt gra w ping ponga, tylko sam ze sobą, a mieszkańcom niepotrzebnie nieprawdę, czy półprawdę przekazuje.

Wójt sam chciał, a tu były protesty ludzi, tu były moje protesty. Ten pan, który jest właścicielem, to mi tu sceny urządzał, że traci coś tam. Wójt stosuje manipulację i jestem rozczarowany postawą wójta. Jest odpowiedzialny, jest królem tej gminy, więc niech króluje i niech pokazuje, że jest chłop.

Andrzej Buczyński