Nie dam się zastraszyć

7365

Nie dam się zastraszyć
Z Tomaszem Kwarcińskim, radnym Powiatu Żagańskiego o rozprawie sądowej, misternej prowokacji i zabetonowanej władzy rozmawia Paweł Skrzypczyński

Ruszyła właśnie rozprawa sądowa. Proszę przypomnieć o co chodzi?

To sprawa, która ciąży na moim życiu od dwóch lat. Nie spodziewałem się, że jeden, prosty wyjazd może aż tak na nie wpłynąć. Chodzi o wyjazd w delegację do Warszawy w lutym 2015 r. Pojechałem z radnym miejskim  Grzegorzem Kuźniarem. Padł zarzut, że pojechaliśmy pociągiem, a rozliczyliśmy ją jako wyjazd samochodem, co miałoby być droższe. Śledztwo prokuratury w tej błahej sprawie trwało aż tyle czasu. Pierwsza rozprawa sądowa właśnie się odbyła w żarskim Sądzie Rejonowym.

Dlaczego nie w żagańskim?

Ponieważ Sąd Rejonowy w Żaganiu wyłączył się ze sprawy.

Dlaczego się wyłączył?

Stało się tak na wniosek żagańskich sędziów. Napisali oni we wniosku o przeniesienie sprawy, że jako wyróżniający się pracownik sądu, broniłem go przed likwidacją. Pozytywny odbiór mojej osoby wśród sędziów mógłby więc rzutować na całą sprawę.

 I co już wiadomo po pierwszej rozprawie?

Prokuratura chce wyroku skazującego, grozi nam nawet 10 lat więzienia! To absurd że, w tak drobnej sprawie wszczęto tak obszerne i kosztowne śledztwo. Szkoda, że prokuratura nie działała tak sprawnie przy aferze Amber Gold. Warto pamiętać, że wielokrotnie za śmierć dziecka czy gwałty przestępcy otrzymują mniejsze kary. Warto przypomnieć, w naszej sprawie chodzi o tak „ważką” kwestię jak to, czy pojechaliśmy bronić połączenia kolejowego do stolicy pociągiem czy samochodem. Takie jest polskie prawo.

Nie można było dojść do porozumienia przed rozprawą?

Była szansa na początku, rozważano zmianę kwalifikacji czynu i umorzenie postępowania. Została ogłoszona krótka przerwa. Pani prokurator wykonała jednak gdzieś telefon, po czym kategorycznie oznajmiła, że sprawa będzie kontynuowana.

Kto zgłosił sprawę do prokuratury?

Sprawę zgłosił Mirosław Gąsik, przewodniczący Rady Powiatu Żagańskiego, działacz PSL-u.

Widocznie uznał, że jest coś na rzeczy.

Ta cała sprawa to wg mnie misternie zaplanowana prowokacja. Na początku, nie wiadomo dlaczego, została ona skierowana do CBA. Tam nie wiedzieli co z tym zrobić, bo nie było żadnych wątków korupcyjnych. Uznali, że jest ona niewłaściwa do rozpatrywania przez CBA. Stamtąd sprawa została więc odesłana do prokuratury.

No i co?

Potem  przez wiele miesięcy w mediach i też za sprawą prokuratury szedł przekaz, że „sprawę skierowało do prokuratury CBA”. W domyśle rodziło to podejrzenie, że na rzeczy jest jakaś korupcja i poważne zarzuty.

Sugeruje Pan, że przewodniczący Gąsik zrobił to nieprzypadkowo?

Mam wrażenie, że chodziło o wytworzenie takiego klimatu , że jest coś na rzeczy, że jest jakaś duża sprawa. Jeśli się jej jednak przyjrzy nie można dojść do innego wniosku, jak ten, że chodziło o próbę pozbycia się aktywnego działacza opozycji, przeszkadzającego władzy.

A po co właściwie jechaliście do Warszawy w tę delegację? 

Jechaliśmy do szefostwa PKP Intercity. Spotkanie się odbyło. Chodziło o sprawę bardzo ważną dla wszystkich mieszkańców –  o przywrócenie bezpośredniego połączenia kolejowego Żary-Żagań-Warszawa.

Coś się udało załatwić?

Po rozdmuchaniu sprawy nie doszło już do kolejnego spotkania. Przekonałem się wtedy, że jeżeli jest wielki aparat, wielki układ, który stara się kogoś zniszczyć, to będzie do tego dążyć.

Czyli pozytywne działanie może być niewygodne dla różnych ludzi?

Najbardziej szczere intencje i ważna sprawa połączeń kolejowych może być przedstawiona negatywnie. Ja jestem przekonany, że sąd zdecyduje o mojej niewinności. Ale w mediach, od dwóch lat, ciągle podsycana jest kwestia „przekroczenia uprawnień”, groźby dziesięciu lat więzienia, jakichś pieniędzy. Nawet bez skazania, już w przekazie, występuję jako osoba skazana. Osoby stojące za intrygą osiągnęły częściowo swój cel – taka jest moja ocena.

W Pańskiej opinii nie jest to przypadkowe?

Nie wiem czy to starosta Janowicz czy to przewodniczący Gąsik, ale ktoś skutecznie tę sprawę podsycał. Cały czas były  niby anonimowo „ujawniane” różne dokumenty, które wychodziły ze starostwa, a media były dezinformowane. Ja w tym czasie nie mogłem się bronić. Chciałem zachowywać się zgodnie z literą prawa. Czekałem na działanie i wyniki pracy prokuratury.

A prokuratura działała?

Prokuratura w ostatnich latach nie potrafiła wyjaśniać wielkich afer. Gdzie była przy reprywatyzacji warszawskiej, aferze Amber Gold? W tak błahej sprawie delegacji jednego radnego wytworzono już 500 stron akt i trzy tomy dokumentów! Są drogie ekspertyzy, analizowane były monitoringi. Przesłuchano masę świadków. Jestem zatrwożony ile to wszystko kosztuje podatników. Nie wiem jakie są intencje prokuratury, mam nadzieję, że zostanie to wyjaśnione.

Może chodzi po prostu o dojście do prawdy?

To dlaczego przez wiele miesięcy żagańska prokuratura nie zwróciła się bezpośrednio do mnie z zapytaniem? Przecież ja już dawno tę delegację rozliczyłem, nie patrząc na różnice pomiędzy jazdą pociągiem a samochodem. To czemu to wszystko służy?

Temu, żeby trwała rozprawa? 

No tak. To będzie służyło temu, żeby wyeliminować mnie, jako tego, który jest nieprzychylny  PSL-owskiemu układowi w powiecie. Wszystkie moje działania dla społeczności lokalnej, z której znają mnie mieszkańcy, muszą stanowić zagrożenie dla zabetonowanej władzy. Cały czas jest wokół mnie robiona zła robota wizerunkowa. Może to potrwać do wyborów. To pochłania moją energię, wpływa na moją rodzinę, przyjaciół. I chyba o to chodzi. Robiłem coś dla dobra mieszkańców, a teraz próbuje się ze mnie zrobić aferzystę. Nie ma na to mojej zgody. Będę walczył, nie dam się zastraszyć.

PaS