Gdzie dwóch się kłóci, tam Lubsko korzysta

907
GKS Siedlisko 1 : 3 Budowlani Lubsko. fot. Małgorzata Fudali Hakman

PIŁKA NOŻNA | W sportowym środowisku z wielką łatwością można wskazać ekipy będące rycerzami własnego podwórka. Zazwyczaj wynika to ze specyfiki boiska, atmosfery na trybunach. GKS Siedlisko dysponuje małym, wąskim boiskiem w bezpośrednim sąsiedztwie lasu i kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nie wykorzystuje atutu własnego obiektu. Sęk w tym, że udaje im się to średnio do 60. minuty zawodów, gdy zawodnicy GKS opadli z sił
i bardziej skupili się na wewnętrznych sporach, kłótniach z kierownikiem, aniżeli na grze, co skrzętnie wykorzystali Budowlani.

Mecz rozpoczęli od mocnego uderzenia, w 2. minucie spotkania, podopieczni Roberta Ściłby 17-letni Patryk Siwik mocnym strzałem sprzed pola karnego nie dał szans bramkarzowi gospodarzy- Damianowi Osińskiemu. Niewątpliwie golkiperowi w skutecznej obronie nie pomogło słońce, które oślepiało bramkarza. Na wąskim i krótkim boisku swoich walorów nie mogli w pełni wykorzystać skrzydłowi Budowlanych- zarówno Dawid Urban, jak i Patryk Kozioł mieli najzwyczajniej w świecie za mało miejsca na rozpędzenie się. Najdobitniej skwitował to “Urbi” stwierdzając wprost: “ no nie dadzą się człowiekowi rozpędzić”. Na odpowiedź drużyny Wojciecha Sawickiego, kibice zgromadzeni na urokliwym obiekcie w Siedlisku, czekać musieli do 12. minuty, gdy to niezrozumienie Michała Bondarenki oraz Konrada Ćwika bezlitośnie wykorzystał Dariusz Kula doprowadzając do wyrównania. Lubszczanie nie ustawali w atakach, jednak przy każdym ataku albo barierą była defensywa gospodarzy, albo brak skuteczności, co dobitnie widać było po strzałach Patryka Kozioła, czy Dawida Urbana, jednakże, co się odwlecze to nie uciecze. W 28. minucie piłkę do nogi na 30 metrze od bramki rywali dostaje Dawid Walczak i pięknym, mocnym strzale strąca pajęczynę w “klatce” GKS-u. Tej bramki nie powstydziłby się niejeden napastnik na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. W tym miejscu należy rozgrzeszyć bramkarza ekipy z Siedliska, bo te uderzenie było tak niespodziewane, że problem z jego obroną miałby sam Artur Boruc. Od tego momentu goście stracili niejako pomysł na grę, ich akcje napotykały na ścianę w postaci linii obrony gospodarzy bądź strzały znajdowały finał w lesie. Na nic zdawały się instrukcje fruwającego przy linii niczym Jose Murinho Roberta Ściłby, który już przyzwyczaił obserwatorów do żywiołowego reagowania w strefie technicznej. Kolejno swoich szans próbowali Patryk Kozioł, Dawid Urban i Marcin Piech, jednakże nie udawało im się umieścić piłki w sieci. Również gospodarze nie mieli ochoty na przeprowadzenie ataku tak, jakby czekali już na gwizdek arbitra Krzysztofa Wrony pozwalający zawodnikom obydwóch drużyn udać się do szatni bądź ku stojącemu w sąsiedztwie szatni zraszaczowi, który niewątpliwie przy tak upalnej pogodzie był zbawieniem dla rozgrzanych do granic możliwości zawodników. Gdy wszyscy myślami byli już w szatni albo przy słynnym zraszaczu, nastąpiła największa kontrowersja w meczu. W rozpędzonego prawą stroną Urbana, który wypuścił sobie piłkę wleciał obrońca gospodarzy. Cała ławka Budowlanych wystrzeliła niczym na komendę baczność w górę, jednakże gwizdek arbitra głównego milczał. Kierownik drużyny gospodarzy skwitował to szelmowskim uśmiechem i komentarzem: „panowie on go nie dotknął, a VAR-u tu nie mamy”. W przerwie w szatni gości musiało dojść do męskiej rozmowy.

U gospodarzy do męskiej rozmowy, a raczej ostrej wymiany zdań pomiędzy kierownikiem, a zawodnikiem doszło przed szatniami, gdy to zawodnik nie mógł pogodzić się z decyzjami sztabu szkoleniowego ekipy z Siedliska.

W drugiej połowie z upływem czasu zawodnicy GKS ewidentnie “siedli” co byłoby nawiązaniem do nazwy miejscowości, jak stwierdził z rozbrajającym uśmiechem jeden z miejscowych kibiców, jednakże nie ułatwiało to zadania przyjezdnym, którzy nie mogli odnaleźć drogi do bramki drużyny z Siedliska. Akcje skrzydłami w większości kończyły się rzutami wolnymi, z których może dwa trafiły w światło bramki, reszta piłek trafiła do wzmiankowanego lasu. Kłótnie w drużynie gospodarzy narastały, co dobitnie widać było po jednej z wymian, gdy to zawodnik w niewybredny sposób wyraził swoje zdanie o decyzji sztabu szkoleniowego.

Wśród lubszczan próbowali wszyscy i niestety nie przynosiło to zamierzonego rezultatu. Nawet prawdziwy pies na gole- Maciej Trziszka, którego “Siwy” w 62. minucie wysłał do boju nie zdziałał cudów. Co prawda sam znalazł się w siatce, ale piłka nie chcąc słuchać popularnego “Cichego” powędrowała w stronę zraszacza, co dobitnie udowodniło, że temperatura dawała się we znaki wszystkim uczestnikom tego sportowego święta. Przy kolejnym ataku najlepszego strzelca drużyny z Lubska niemal nie doszło do czołowego zderzenia z golkiperem drużyny gospodarzy, co niewątpliwie można traktować w kategorii niebywałego farta tego drugiego, bo zderzenie z rozpędzonym Trziszką do najprzyjemniejszych nie należy. Przełamanie nastąpiło w momencie, gdy wszyscy zgromadzenia, pewni wyniku 1:2 zaczynali opuszczać kameralnym obiekt w Siedlisku. W 90+4 minucie, wprowadzony minutę wcześniej Tomasz Jeremicz wpakował “główką” piłkę do bramki gospodarzy, po czym  arbiter zakończył zawody.

Wynik wynikiem, ale mecz, który co prawda nie był nader porywającym widowiskiem pozwala wysnuć pewne wnioski: cieszy fakt konsekwentnego stawiania na młodzież w ekipie ze Sportowej 48, jednakże sama gra jest bardzo schematyczna, co było widać w Siedlisku na małym i wąskim boisku, gdzie skrzydłowi mieli utrudnione zadanie. Poza tym gospodarze powinni jasno określić, kto rządzi w drużynie, bo kłótnie i sceny do jakich doszło podczas meczu, jak i w przerwie, nie dość, że są nieprofesjonalne, to przynoszą szkodę dla drużyny, dla której utrzymanie w tej chwili jest celem numer jeden. Kłótnie w rodzinie, jaką powinna być drużyna nie przynoszą niczego dobrego, o czym przekonali się najwięksi w świecie piłki nożnej. Wynik i przebieg meczu pokazują, że w futbolu oprócz składu, taktyki i gry, ważne jest mieć nos do zmian, co w drugim z rzędu meczu udowodnił szkoleniowiec Budowlanych, wpuszczając na boisko zawodnika, który niedługo po zmianie zdobył bramkę.

W następnej kolejce obie drużyny czekają ciężkie mecze. Ekipa z Siedliska podejmie na własnym obiekcie drużynę Szprotavii Szprotawa, natomiast podopieczni Roberta Ściłby, na Sportowej 48 o podtrzymanie zwycięskiej serii walczyć będą z rywalem zza miedzy, drużyną Kado Górzyn, która do Derbów Gminy Lubsko przystąpi podrażniona remisem z Mieszkiem Konotop.

Albert Grzegorz Pachowicz