ŻARY | Pożegnanie Agnieszki

10347

” Przeciwko mocy śmierci nie ma ziół w ogrodach”.*

Agnieszka Ankudowicz także ich nie znalazła i śmierć wdarła się podstępnie szczeliną między wielką zachłannością tej niezwykłej kobiety na życie, a lękiem przed nim.

To śmierć nieoczekiwana, niezrozumiała, przedwczesna, ale silniejsza od niej, bo przecież śmierć silniejsza jest od każdego z nas.

Jak mam pożegnać Agnieszkę, jeśli nie potrafię wyobrazić sobie –  choć się staram – jej smutnej twarzy?

Widzę roziskrzone oczy, szeroki uśmiech; słyszę słowa, w których jasność, szczerość i życzliwość.

Kobieta, która z impetem rozganiała chmury, teraz, w objęciach śmierci, okrywa chmurą serca  najbliższych : rodziny, przyjaciół, znajomych…

Wydawało się, że energia Agnieszki jest niespożyta, nie do wyczerpania. Nie szczędziła jej jako kochająca matka, towarzyszka życia, wierna przyjaciółka.Także jako odważna kobieta, solidaryzująca się, m.in. z polskimi kobietami w obronie ich praw.

I wreszcie Agnieszka – niezwykle wrażliwa poetka, która za namową przyjaciół wydała pokaźny tom poezji, zatytułowany „Zmysły i limeryki”, a w niespełna rok po nim ukończono druk jej następnego tomu, „69” i już w zaawansowanym przygotowywaniu jest kolejny, „96”.

W ostatnim okresie, w gronie przyjaciół, myśleliśmy o Agnieszce głównie oczekując na promocję drugiego tomu wierszy.Ogarnia nas żal, bo zmieni się nasz świat o tę istotną na nim jej  obecność. Już nie zadzwoni, nie odezwie się, nie zrealizuje swoich planów, ani twórczych, ani matczynych, ani tych, których nigdy nie poznamy.

Zabraknie jej na wystawach malarskich, spotkaniach literackich, występach artystycznych. Nie usłyszymy jej zachęty, ani tych niekończących się podziękowań za każdą najdrobniejszą  grzeczność. Lecz pewnie nieraz zdawać mi się będzie, że szeptem cmentarnych drzew śle przekorną obietnicę słowami poety, napisanymi jakby dla Niej:

” A kiedyś może, kiedyś jeszcze,

Gdy mi się sprzykrzy leżeć,

Rozburzę dom ten, gdzie się mieszczę

I w słońce pocznę bieżeć.

Gdy mnie ujrzycie takim lotem,

Że postać mam już jasną,

To zawołajcie mnie z powrotem

Tą mową moją własną.

Bym ją słyszała tam u góry,

Gdy gwiazdę będę mijać.

Podejmę może po raz wtóry

Ten trud, co mnie zabijał.” **

Zawołają Cię, Agnisiu. Zawołają Cię Twoją „własną mową”, bo ona po Tobie została i przetrwa tak długo, jak długo ludzie będą kochali polskie wiersze. A Ty, gdy przyjdzie czas, przywołaj nas i przywitaj wśród swoich gorących słoneczników. Tylko nie śpiesz się tym razem, Kochana.

Przyjdziemy jak Ty barwni, rozśpiewani i młodzi, bo wszyscy artyści umierają młodo, niezależnie od wieku.

Mira Gałązka z Przyjaciółmi

*przysłowie łacińskie.

** Stanisław Wyspiański ” Niech mi nad grobem…”