ŁĘKNICA | 13 czerwca, po trzech miesiącach zamknięcia, granice znów otwarte. Wymarłe przygraniczne miasto powoli wraca do życia.
W połowie marca zamknięto granice. Powód? Epidemia. W jednej chwili Łęknica zamarła. Bazar liczący blisko tysiąc stoisk handlowych odcięty został od klientów, a tym samym pozbawiono ludzi źródła dochodów. Rząd nie zakazał handlu, ale zamknięta granica skutecznie zamknęła cały handel. Usługi również. Właściwie wszystko, co bazuje na kliencie zza Nysy Łużyckiej.
Mijały tygodnie. Rosło też zniecierpliwienie. Ludzie chcieli w końcu wrócić do pracy. Niemieccy sąsiedzi też na to czekali. Wszyscy mieli nadzieję, że w połowie maja znikną graniczne barykady, ale izolację przedłużono o kolejny miesiąc. Aż do 13 czerwca.
I nagle do Łęknicy wróciło życie. Jeszcze nie na pełnych obrotach, ale jednak. Na bazarze uśmiechnięci sprzedawcy. Niemcy spacerują, przyjeżdżają autami zatankować i zjeść obiad przy okazji.
– Mam nadzieję, że wszystko jak najszybciej wróci do normy – mówi burmistrz Łęknicy Piotr Kuliniak. – Czekaliśmy na to bardzo długo.
Łęknica to nie tylko handel, ale i turystyka. Światowej sławy Park Mużakowski leżący częściowo po polskiej i niemieckiej stronie znów ma otwarte wszystkie mosty na Nysie. Znów można swobodnie przemieszczać się po całym terenie. Pojawili się turyści, rowerzyści. Całe rodziny wyszły na spacery.
Łęknica jest dobrym przykładem, że granice między państwami nie mają sensu, gdy między ludźmi żadnych granic nie ma. Tu żyją po prostu sąsiedzi. Mieszkają obok siebie i potrzebują siebie nawzajem. To jest normalność, za którą wszyscy tu bardzo tęsknili.
Andrzej Buczyński